Nad lekkoatletami Rosji wisi zakaz startów w imprezach międzynarodowych po tym, jak federacja lekkoatletyczna tego kraju nie wpłaciła połowy grzywny nałożonej na nią przez światową federację WA za fałszowanie dokumentacji dopingowej skoczka wzwyż Daniła Łysienki (nie wpłaciła 5 milionów dolarów plus 1,3 mln innych kosztów), Status niewielkiej grupy Rosjan, którzy mają obecnie prawo startu pod flagą neutralną, może zostać im odebrany.
Jako pierwsza podjęciem kroków zagroziła trzykrotna mistrzyni świata w skoku wzwyż Marija Łasickiene mówiąc o możliwym „wycofaniu się z reprezentacji narodowej”. Teraz jeszcze bardziej dobitnie wypowiedział się kilkunastoletni tyczkarz. Ma on poparcie swojego ojca i trenera, Konstantina. Ma także drogę otwartą przez prezesa białoruskiej federacji, byłego młociarza Wadima Diewiatowskiego, który ma bogatą kartotekę dopingową z czasów czynnej kariery.
- Zdecydowaliśmy się wyjechać na Białoruś. Nie mówimy jednak o zmianie obywatelstwa, mówimy o otrzymaniu prawa pobytu, które uprawnia do występów w barwach federacji lekkoatletycznej Białorusi, która da nam prawo startów w zawodach międzynarodowych – powiedział Konstantin Wołkow, wicemistrz olimpijski 1980, który w finale tamtych igrzysk przegrał jedynie z Władysławem Kozakiewiczem. Przegrał mimo szowinistycznej „pomocy” ze strony radzieckiej widowni. To właśnie wtedy, 30 lipca 1980 roku zwycięski Kozakiewicz pokazał Rosjanom „wała”, a było to na kilkanaście dni przed strajkami na Wybrzeżu.