Engel w podobnych deklaracjach ma ogromne doświadczenie. 16 lat temu opowiadał w mediach podobne rzeczy. W Korei i Japonii nasi piłkarze mieli sprawić sensację. Wysokimi piłkami rozjechać Koreańczyków, nauczyć futbolu Jankesów, stoczyć batalię o pierwsze miejsce w grupie z Portugalią, a w fazie pucharowej, siłą rozpędu, zajechać do samego finału. - Jedziemy po medal - deklarował sam Engel, który już po dwóch meczach turnieju mógł pakować walizki i bukować bilety lotnicze do Polski.
Wnioski? Doświadczenie? Nauka na przyszłość? Nic z tych rzeczy. Jak Engel opowiadał banialuki dwie dekady temu, tak opowiada je również dzisiaj.
- Stać nas na mistrzostwo! W tej chwili mamy najlepszy skład od lat, gdzie grają gwiazdy światowego formatu. Jesteśmy bardzo mocni i nie musimy się nikogo bać, a mistrzostwa Europy pokazały, że gdybyśmy mieli trochę więcej szczęścia w karnych z Portugalią, to moglibyśmy dojść do strefy medalowej - stwierdził.
W skrócie: jaki awans z grupy, jakie problemy, dajcie nam Hiszpanów, Niemców, Brazylijczyków i szykujcie medale.
Cóż, 16 lat temu, mniej więcej o tej porze, tuż po losowaniu turnieju, wiedzieliśmy już, że w ćwierćfinale mundialu zagramy z Chorwatami o medal mistrzostw świata. Teraz w 1/8 finału czeka nas bój z Anglikami.
Oby historia nie zatoczyła koła.