Mario Mandzukić, reprezentacja Chorwacji

i

Autor: Jakub Piasecki/CYFRASPORT Mario Mandzukić, reprezentacja Chorwacji.

MŚ 2018. Chorwat z Legii przed finałem: Wygramy z Francją, a Mandżukić...

2018-07-15 15:00

Chorwacki napastnik Legii Sandro Kulenović przez ostatni rok był wypożyczony do Juventusu Turyn, gdzie zaprzyjaźnił się z gwiazdą reprezentacji swojego kraju i Juve – Mario Mandżukiciem. Teraz Sandro trzyma kciuki, nie tylko za drużynę Hrvatskiej, ale i starszego kolegę i wierzy, że jego rodacy po raz pierwszy w historii zostaną mistrzami świata.

Super Express: - Chorwacja jest największą sensacją mundialu. Myślisz, że jest szansa, że pokonacie faworyzowaną Francję i zdobędziecie mistrzostwo świata?
Sandro Kulenović: - Nie mogę pamiętać drużyny z 1998 roku z Davorem Sukerem i innymi wielkimi piłkarzami w składzie, bo nie było mnie wtedy jeszcze na świecie. Teraz mamy jednak równie dobrą, jeśli nie lepszą drużynę. To jak gra Chorwacja w Rosji, jest jak jakiś sen. To niesamowite, że Chorwacja, tak mały kraj gra w finale mistrzostw świata! Na punkcie drużyny i piłkarzy jest u nas wielkie szaleństwo. Generacja Modricia, Rakiticia i Mandżukicia gra już razem dziesięć lat i dla nich to chyba ostatnia szansa, żeby z reprezentacją osiągnąć coś wielkiego. Dlatego myślę, że wygramy z Francją!

- W Turynie miałeś okazję poznać bliżej gwiazdę Juve i kadry Chorwacji Mario Mandzukicia.
- Co prawda grałem w zespole młodzieżowym, ale trenowałem z pierwszą drużyną Juventusu, szefowie klubu uważali, że z seniorami powinno ćwiczyć jak najwięcej młodych zawodników, bo mogą się wiele od starszych kolegów nauczyć. Mario pomógł mi się rozwinąć. Doradzał, podpowiadał. Bardzo dużo rozmawialiśmy i na boisku i poza nim.

- Jaki to człowiek?
- Bardzo dobry, serdeczny, otwarty. Nigdy nie zapomnę ostatniego roku i tych wszystkich rozmów, które odbyliśmy. Bardzo bym chciał, żeby Mario w finale strzelił gola decydującego o naszym zwycięstwie. Bardzo ciężko pracował, żeby dojść na szczyt.

- Nie żałujesz, że musiałeś opuścić Turyn? Minąłeś się z Cristiano Ronaldo…
- Oprócz Mandżukicia Cristiano to mój ulubiony piłkarz. Ale nie żałuję, wróciłem do Legii jak do domu. Wszyscy przyjęli mnie bardzo ciepło, sztab szkoleniowy jest z mojego kraju. Zostałem w Legii bardzo dobrze przyjęty. Widzę, że ludziom z drużyny na mnie zależy. Rozmawiałem z trenerem, powiedział mi, że muszę być cierpliwy, a doczekam się szansy.

- Jesteś teraz lepszym napastnikiem niż przed wypożyczeniem do Juventusu?
- Na pewno! I jako piłkarz i jako człowiek, bo we Włoszech wydoroślałem. Choć miałem pecha. Z powodu kontuzji przez trzy miesiące nie grałem. Potem trudno było ponownie przebić się do podstawowej jedenastki drużyny Primavery Juve (młodzieżowy zespół Juventusu – przyp. aut.). Ostatecznie udało mi się odzyskać miejsce w składzie. Podczas turnieju Viareggio Cup zdobyłem kilka bramek, wróciła pewność siebie, płynność gry.

- W Juve twoim klubowym kolegą był bramkarz reprezentacji Polski Wojciech Szczęsny.
- Profesjonalista w każdym calu i świetny człowiek. Jestem pewien, że będzie godnym następcą Gianluigi Buffona.

Life is a game.. play to win? Post udostępniony przez Sandro Kulenović (@sandrokule)

- Wróciłeś do Legii, a tu w ataku zrobiło się strasznie ciasno…
- Konkurencja jest potrzebna. Myślę, że od Carlitosa, Kante i Niezgody będę mógł się sporo nauczyć. Wiadomo jednak, że aby zdobywać doświadczenie muszę grać. Jeszcze przez półtora miesiąca jest otwarte okienko transferowe. Zobaczymy co będzie, może klub wyśle mnie na wypożyczenie? Ja jestem gotów zostać w Legii i walczyć o miejsce w składzie.

- Złapałeś już wspólny język z Jose Kante i Carlitosem?
- Carlitos dołączył do nas dopiero kilka dni temu. Dlatego nie było okazji, żeby zbyt wiele pogadać. Na obozie w Warce poznałem się za to z Kante. To bardzo dobry piłkarz i świetny człowiek. Szybko staliśmy się bliskimi kolegami. Wiadomo, że jest rywalizacja o miejsce w składzie, ale naprawdę się lubimy. Zresztą wszyscy w Legią rozumieją, że najważniejsza jest drużyna.

Najnowsze