Anna Lewandowska była zdecydowanie gwiazdą trybun PGE Narodowego. Na początku schowana w tłumie, z każdą minutą zbliżała się w stronę murawy i swojego męża. A ten szalał i rozbijał defensywę Rumunów. Po strzeleniu trzeciego gola małżonka nie kryła już wzruszenia. Nic dziwnego. Robert pobił osiągnięcie Grzegorza Laty i znalazł się już o krok - dwie bramki traci do Włodzimierza Lubańskiego - od miana najlepszego snajpera w historii polskiej kadry. Na dodatek Polak wciąż nie ustępuje w klasyfikacji strzelców obecnej kampanii kwalifikacyjnej Cristiano Ronaldo. Obaj panowie zdobyli 11 goli.
Rodzicielstwo służy. Anna i Robert zaprezentowali się w sobotę wręcz zjawiskowo. A reszta piłkarskiego świata niech uważa. Bo jak będą niegrzeczni, to przyjdzie tata Klary i ich rozstrzela.