3:3 - takimi wynikami kończyły się poprzednie mecze Liverpoolu i Manchesteru w lidze. "The Reds" po znakomitym spektaklu zremisowali z Arsenalem, a "Czerwone Diabły" z Newcastle. Można się było więc spodziewać świetnego widowiska z dużą ilością bramek. Ale nadzieje okazały się płonne.
Chelsea - Everton 3:3. Hollywood w Premier League!
Od pierwszego gwizdka mieliśmy wrażenie, jakbyśmy oglądali nie klasyk Premier League, a mecz klasy 6B z 5A w jednej ze szkół podstawowych. Mnóstwo chaosu i niedokładności, w efekcie czego na Anfield była prawdziwa kopanina. O ile jeszcze gospodarze starali się jakoś zmienić obraz gry i kilka razy po ładnych akcjach zagrozili bramce United, to rywalom w żaden sposób nie chciało się forsować tempa.
Konsekwentnie grali na zero z tyłu i swój cel osiągnęli. Głównie dzięki Davidowi De Gei, który kapitalnie bronił strzały m.in. Emre Cana czy Adama Lallany. W końcówce zaś do "Czerwonych Diabłów" uśmiechnęło się szczęście. Po świetnym dośrodkowaniu Maty głową w poprzeczke strzelił Maruane Fellaini, a piłka spadła pod nogi niepilnowanego Wayne'a Rooneya. Kapitan Manchesteru huknął bez zastanowienia i wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie, którego goście nie oddali już do końca spotkania. Dla napastnika reprezentacji Anglii było to jednocześnie pierwsze trafienie na Anfield Road od stycznia 2005 roku.
LIVERPOOL - MANCHESTER UNITED 0:1
Bramki: Rooney 79
Żółte kartki: Smalling, Fellaini
Liverpool: Mignolet - Clyne, Toure (81. Benteke), Sakho, Moreno - Lucas, Henderson, Can - Milner (90. Caulker), Lallana (76. Ibe), Firmino
Manchester United: De Gea - Young (42. Borthwick-Jackson), Smalling, Blind, Darmian - Schneiderlin, Fellaini - Lingard (66. Mata), Herrera (72. Depay), Martial - Rooney