Obecnie w Polsce zdecydowanie więcej niż o Paulo Sousie mówi się o Fernando Santosie, który pod koniec stycznia objął naszą reprezentację. Nowy selekcjoner został następcą Czesława Michniewicza, który w awaryjnym trybie przejmował Biało-Czerwonych w styczniu poprzedniego roku. Cały ten łańcuszek rozpoczął się właśnie od Sousy. Były selekcjoner nie dokończył kontraktu z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, ponieważ na trzy miesiące przed barażami do mistrzostw świata postanowił przenieść się do Flamengo. W Brazylii otrzymał lepszą wypłatę, jednak jego praca w Rio de Janeiro skończyła się niemal tak szybko, jak zaczęła. Już na początku czerwca, po niespełna pół roku, Flamengo zwolniło Sousę. 52-latek od tamtej pory pozostaje bezrobotny, jednak wciąż nie traci nadziei na znalezienie nowego pracodawcy.
Tak wygląda życie Paulo Sousy. Poświęca mnóstwo czasu jednej rzeczy
Jeszcze w zeszłym roku pojawiło się dużo plotek o potencjalnym zatrudnieniu byłego selekcjonera reprezentacji Polski w Serie A. Sousa był obecny na wielu włoskich meczach, a w mediach pojawiały się doniesienia o zainteresowaniu m.in. ze strony Juventusu. Ostatecznie żaden klub nie skusił się na usługi Portugalczyka, który stara się wykorzystywać każdy dzień na rozwój. O szczegółach "pracy" nawet na bezrobociu opowiedział w rozmowie z portalem Firenzeviola.it.
- Trener żyje z ciągłego studiowania futbolu i jego badania. Zawsze to robiłem i nadal będę to robił. Widzieliśmy przez cały miesiąc wiele meczów w Hiszpanii i poznaliśmy wielu ludzi, którzy myślą o piłce w inny sposób. W lutym spędzimy większą część miesiąca we Włoszech, żeby obejrzeć drugą część sezonu, tak jak czyniliśmy to na początku sezonu. To pozwala się rozwijać, nie tylko mi, ale też moim współpracownikom. Niestety, widzę szaleńczy wyścig za wynikami i bardzo niewiele zmian w kontekście rozwoju - powiedział, zdradzając, jak wyglądał jego styczeń i co planuje na luty. Czas pokaże, czy jego wysiłek się opłaci i Sousa wróci do pracy w Serie A, czego najwyraźniej najbardziej by chciał. Polscy kibice mają nadzieję, że Fernando Santos zapisze się w historii piłki lepiej niż jego portugalski poprzednik: