Szczególnie w końcówkach obu spotkań emocji było co niemiara. W obu przypadkach kibice w Opolu mieli dodatkowe wrażenia w postaci serii rzutów karnych.
- Nie tylko rzuty karne, ale końcówki meczów były emocjonujące. Musieliśmy gonić wynik, a rywale nam uciekali. W meczu z Japończykami w końcówce mieliśmy piłkę meczową, w finale z Rumunami zachowaliśmy zimną krew wyciągając bramkarza i grając na trzech kołowych. Denis Szczęsny ściągnął na siebie obrońców i po prostu musieliśmy to skutecznie skończyć. Takie elementy nie da się wytrenować, to trzeba po prostu przeżyć. Z tego względu te mecze były dla nas bardzo cenne - mówi trener-selekcjoner Piotr Przybecki.
W grze naszej drużyny widać poprawę, szczególnie jeśli chodzi o postawę w obronie. Rumuni długimi momentami nie mieli pomysłu na przebicie się przez ścianę Polaków, którą kierował potężny Kamil Syprzak.
- Cieszy nas to oczywiście, ale moim głównym zadaniem jest poprawa w grze ofensywnej. Gdybyśmy nie popełnili paru błędów i wykorzystali sytuacje byłoby jeszcze lepiej. Ale trzeba też powiedzieć, że w tym czasie Mateusz Kornecki wybronił nam wiele piłek - dodaje szkoleniowiec kadry.
Piotra Przybeckiego martwią serie kontuzji swoich zawodników. W ostatnich dniach do tego grona dołączyli jeszcze, Przemysław Krajewski, Paweł Paczkowski i Adam Morawski. Trójka szczypiornistów nie pojedzie do Hiszpanii na międzynarodowy turniej oraz do Szwajcarii na dwa towarzyskie gry z reprezentacją tego kraju.
- To będą kolejne ważne mecze szczególnie dla debiutantów. Jest to kolejny etap w budowaniu nowego zespołu. Są już pierwsze efekty tej pracy. Nasza obrona z Kamilem Syprzakiem, Maćkiem Gębalą na środku oraz Denisem Szczęsnym, Rafałem Przybylskim, czy Markiem Szperą po bokach miała wiele pracy. Ale było wiele pozytywów z ich postawy na boisku. Gdyby tak dobrze szło nam w ataku byłoby jeszcze lepiej - podsumował trener selekcjoner.