Super Express: - Mecz z Węgierkami (24:23) mógł przyprawić o palpitacje serca…
Alina Wojtas: - Z emocji z mogłam usiedzieć przed telewizorem. Przyznam, że przed spotkaniem podchodziłam ostrożnie do naszych szans. Tym bardziej, że Madziarki nigdy nam nie leżały. Przed meczem pisałam do dziewczyn, by dodać im otuchy. Wiadomo jak to jest z takim meczami ostatniej szansy. Czasami trema bierze górę nad umiejętnościami i są problemy. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i awansowaliśmy nie tylko do ćwierćfinału MŚ, ale i turnieju kwalifikacyjnego do Rio. Wierzę, że w grze o olimpiadę już pomogę dziewczynom.
- Bohaterką meczu z Węgrami została nasza bramkarka Anna Wysokińska.
- Ma charakter, ciężko ją utemperować, ale na boisku może zatrzymać każdego rywala. Kapelusze z głów przed Anią, jednak sama bramkarka nie wygra meczu. Wreszcie obrona była jak mur. To co robiła z rywalkami Monika Stachowska było niewiarygodne. Przestawiała Węgierki, jak meble w pokoju. Klasą dla siebie była „Kudi” (Karolina Kudłacz – Goc – przyp. aut.). Każda dziewczyna dołożyła swoje do zwycięstwa.
Zobacz: Kim Rasmussen: Dziewczyny udowodniły, że potrafią walczyć z najlepszymi na świece
- Teraz Rosja. Znów będzie walka na noże, tym bardziej, że Sborna w starciu o ćwierćfinał zaprezentowała przeciwko Korei Południowej (30:25) świetną piłkę ręczną.
- To Rosjanki mają coś do udowodnienia. Ostatnio w ważnych meczach z nimi wygrywałyśmy. Poza tym cała ta otoczka, wiadomo Polska, Rosja… Ale to nie będzie wojna, tylko sport. Z naszej drużyny zeszło ciśnienie, dziewczyny uwierzyły, że mogą wygrać z każdym. Myślę, że jeśli nie poddadzą się emocjom, nie podpalą się, nie będą chodzić w żadne przepychanki to będzie dobrze. Wielką siłą naszej drużyny jest kolektyw. My naprawdę świetnie czujemy się w swoim gronie, a kolejne zwycięstwa jeszcze napędzają atmosferę. Do tego dochodzi trener, który wie jak z nami postępować. Jak trzeba to ostro skrzyczy, a kiedy indziej pochwali, doda otuchy. Która kobieta tego nie lubi?!