Kiedy w końcówce pierwszej połowy niedzielnego meczu w Randers Polki wyszły na prowadzenie 11:8 wydawało się, że możliwe jest nawet odrobienie siedmiobramkowej straty z pierwszego spotkania w Elblągu.
Nic z tego jednak nie wyszło. Podopieczne Kima Rasmussena - dokładnie tak, jak tydzień wcześniej - katastrofalnie zagrały pierwsze 10 minut drugiej połowy, zdobywając w tym czasie tylko jedną bramkę. To wystarczyło Dunkom do zbudowania kilkubramkowej przewagi, której nie straciły już do końca meczu.
Przeczytaj koniecznie: Polska - Portugalia 30:22. Uff... Jest awans na Euro!
Ostatecznie Polki przegrały 19:24, a w całym dwumeczu okazły się gorsze aż o 12 bramek. To dotkliwa porażka, biorąc pod uwagę fakt, że nasze zawodniczki długo toczyły wyrównaną walkę z faworyzowanymi rywalkami.
Zadecydował pech Polek, czy może jednak Dunkom wystarczyło za każdym razem ledwie 10 minut, by udowodnić swoją wyższość? Na to pytanie musi sobie teraz odpowiedzieć trener Polek i działacze ZPRP.