"Super Express": - Do Final Four Ligi Mistrzów jeszcze ponad 2 tygodnie (28-29 maja). Na razie nie udało wam się zdobyć Pucharu Niemiec...
Sławomir Szmal: - W meczu z Flensburgiem (20:22) zabrakło nam sił i konsekwencji w ofensywie. Przez ostatnie półtora miesiąca graliśmy co trzy dni. I w najważniejszym momencie to natężenie spotkań odbiło się na naszej dyspozycji. Żal jest tym większy, że już sześć razy grałem w turnieju finałowym o Puchar Niemiec i nigdy nie udało mi się zdobyć tego trofeum. I już raczej się nie uda.
- Trochę na własne życzenie. Przecież nikt pana z Bundesligi nie wyganiał...
- Nie zauważyłem też, by w klubie bili się, żeby mnie zatrzymać...
Przeczytaj koniecznie: Sławomir Szmal: Po kontuzji mam za sobą już pierwszy trening
- Powrót do naszej ligi to dla najlepszego bramkarza świata sportowa degradacja...
- Już od dłuższego czasu chcieliśmy z rodziną wrócić do kraju, bo polska mentalność jest mi zdecydowania bliższa niż niemiecka. Oferta z Vive idealnie zbiegła się z decyzją o powrocie. Porozumieliśmy się w kilka minut. Superliga jest słabsza od Bundesligi, ale kielecka drużyna wciąż się wzmacnia i liczę, że w Lidze Mistrzów sporo namieszamy.
- Zatem Niemcy opuszcza pan bez żalu?
- Nie przekreślam tych wszystkich lat spędzonych za granicą. Zostaną fajne wspomnienia, a najbardziej będzie mi żal... pogody. Mieszkamy w maleńkiej wsi koło Kronau, w regionie o najcieplejszym klimacie w Niemczech. Słońce, górki, winorośle. Sielanka.
- Rhein Neckar Loewen był najbardziej polskim klubem w Bundelidze. Teraz pan i Grzegorz Tkaczyk przechodzicie do Vive, a Karol Bielecki do AG Kopenhaga.
- Polska grupa w Mannheim wcale nie przestanie istnieć. Ale nic więcej nie zdradzę, bo to na razie wielka tajemnica... I tak już za dużo powiedziałem...
Sławomir Szmal
ur. 2 października 1978 w Strzelcach Opolskich
wzrost: 190 cm, waga: 90 kg.
Bramkarz reprezentacji Polski od 1998 roku zagrał w 204 spotkaniach i zdobył 2 gole, w ciągu 6 lat w barwach Rhein Neckar Loewen rozegrał 154 mecze