- Nie ma co myśleć o awansie do ćwierćfinału, tylko o wygranej z Arabią Saudyjską. A potem pojechać do Krakowa i próbować grać swoje. Ale żebyśmy mieli jakiekolwiek szanse na spełnienie marzeń – czyli miejsce w ósemce – jeszcze inni musieliby zagrać dla nas. A to już jest wyższa matematyka... - Piotr Chrapkowski, kapitan naszej reprezentacji, właściwie pozbył się już złudzeń, że uda się spełnić marzenia, o których – ciszej lub głośniej – polscy szczypiorniści mówili przed rozpoczęciem turnieju.
Dwa słowa zawierają całą prawdę o meczu. Wstrząsająca diagnoza
Marzenia te zostały rozbite – dosłownie! - przez Słoweńców. - Mecz niemal od początku nam się nie układał, więc – zamiast realizować plan na grę ustalony przed spotkaniem – zaczęliśmy robić pewne rzeczy szybko, żeby gonić rywali. To nam nie wychodziło, błędy zaczęły się nawarstwiać, przewaga Słoweńców rosła. Grali wyśmienite zawody, od 15. minuty to był jednostronny mecz, pod ich dyktando. Zagrali bardzo dobrze, a my głupio. Złamali nas! - w tych dwóch słowach, jednoznacznych i wstrząsających dla kibiców, kapitan zawarł całą prawdę o postawie Biało-Czerwonych.
Skąd jednak – po dobrym spotkaniu z Francją, czyli mistrzami olimpijskimi – tak dramatyczna odmiana wizerunku naszego zespołu? - Rywale realizowali swoje założenia, a my nie. Teoretycznie wiedzieliśmy wszystko o przeciwniku, ale w praktyce nie zrobiliśmy niczego, by z nim wygrać. Zgniotła nas presja, być może sami ją na siebie nałożyliśmy – rozkładał bezradnie ręce Chrapkowski. Jak na kapitana przystało, stać było na koniec na parę znaczących słów bezpośrednio do fanów. - Kibice nam pomagali, ale myśmy się im nie odwdzięczyliśmy. Przepraszamy za to... - dodał.