Jędraszczyk – w odróżnieniu od zdecydowanej większości kolegów – nie miał jeszcze okazji zagrać w Lidze Mistrzów. Na co dzień reprezentuje barwy ligowego średniaka z Piotrkowa Trybunalskiego, a doświadczenie kadrowe też ma dużo mniejsze od innych, choć z dobrej strony pokazał się już w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy. Po przerwie meczu z Francją to jego dwa (w sumie miał ich trzy w całym spotkaniu) trafienia po indywidualnych akcjach przeciw wyższym o głowę rywalom długo „trzymały nas w grze”.
„Super Express”: - Dwubramkowa porażka z mistrzami olimpijskimi to nie powód do rozpaczy. Ale schodzi pan – i wielu kolegów – z grobową miną...
Piotr Jędraszczyk: - Można było postarać się o lepszy wynik. To rywale byli pod presją, to oni „musieli”, a my tylko „mogliśmy”. 26 bramek zdoytych przez Francuzów to niezbyt dużo, ale my rzuciliśmy tylko 24... Za mało... Oba zespoły w obronie pokazały, na co je stać, bramkarze też poodbijali mnóstwo piłek. Staliśmy mocno w tyłach; poza fragmentem pierwszej połowy, w którym rywale rzucili nam cztery gole z rzędu, wszystko było szczelnie pozamykane. Tym bardziej szkoda tego wyniku, choć przecież musieliśmy wkalkulowywać ewentualną porażkę... Na szczęście jeszcze nas ona nie skreśla. Dlatego mecz z Francją chciałbym jak najszybciej zostawić już z tyłu, a szykować się na Słoweńców.
- To był najważniejszy dzień w pana sportowej karierze?
- Tak, pewnie tak. Dla każdego sportowca zagranie na mistrzostwach świata to wielki wyczyn. Czekałem na tę chwilę bardzo długo, super się czułem. Bardzo żałuję, że nie wygraliśmy, bo byłbym wtedy spełniony.
- Jak smakują mistrzostwa świata przed własną publicznością?
- Niewiarygodnie. Kiedy rzuciłem pierwszego gola, przeszły mnie ciarki. Nakręciło mnie to jak nigdy, potem już było tylko lepiej. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy się tak samo rozkręcać w kolejnych meczach – dla tej wspaniałej publiki, która gromadzi się w Spodku. Mam nadzieję, że powtórka tej atmosfery nastąpi w meczu ze Słowenią.
- W tym meczu jednak to na was będzie spoczywać ta presja, z jaką zmagali się Francuzi. Dacie radę?
- Musimy sobie z nią poradzić, musimy wygrać. Przygotowywaliśmy się już wcześniej do rywalizacji z tym rywalem, teraz trzeba sobie te wszystkie szczegóły przypomnieć i wykorzystać na parkiecie.
- Klucz do wygranej?
- Dobra regeneracja, przygotowanie taktyczne, 110 procent serducha i na nich!