Jeden mecz - sześciu w prokuraturze

2009-04-18 9:00

Lista zatrzymanych w ostatnim czasie przez wrocławską prokuraturę do złudzenia przypomina... pewien mecz sprzed pięciu lat. Mecz, o którym już dawno pisaliśmy, że nie został rozegrany uczciwie.

8 maja 2004 roku, 22. kolejka Ekstraklasy. Świt Nowy Dwór i Polonia Warszawa biją się o utrzymanie w ekstraklasie. Tego dnia Polonia jest wyraźnie lepsza. Prowadzi po efektownym golu Dariusza Dźwigały. Wtedy z ławki podrywa się trener Świtu Janusz W., coś krzyczy i mecz zmienia swoje oblicze. Jeszcze przed przerwą bramkarz Polonii Artur S. spóźnia się z interwencją i jest 1:1. Ten sam Artur S. myli się też po zmianie stron. Robi się 2:1! Szczęśliwy prezes Świtu Wojciech Sz. i niedawno zatrudniony przez niego trener Janusz W. wykrzykują w kierunku trybun: - Jaka lipa? Wszystko jest czyste i klarowne! Nie szukajcie afer, gdzie ich nie ma!

Na apele obu panów głucha pozostała na szczęście prokuratura. I aferę znalazła. Z uczestników tamtego spotkania aż sześciu ma za sobą rozmowy ze śledczymi. Piłkarze, trener, prezes, arbiter. A jak powiedział nam prokurator Jerzy Kasiura, wątek śledztwa dotyczący Świtu Nowy Dwór nie został ostatecznie zamknięty, dochodzenie trwa...

"Super Express" już w grudniu opisywał kulisy tamtych wydarzeń. Skruszony uczestnik korupcyjnego procederu i jeden ze świadków prokuratury, Krzysztof Wawrzyniak, opowiadał nam o meczu Świt - Polonia.

- Mecz sędziował zatrzymany niedawno Grzegorz G. Z tego, co wiem, miał wziąć 28 tysięcy. Trener W. umówił się z nim w hotelu Marriott. Tam jest taka restauracja na dole i to w niej "Wujo" miał wręczyć mu pieniądze (…). Ale Polonia była za silna, żeby sam przekupiony arbiter wystarczył. Wiadomo było, że co najmniej dwóch, trzech kluczowych graczy trzeba było mieć po swojej stronie - mówił nam wówczas Wawrzyniak...

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze