Agnieszka Włodarczyk postanowiła odnieść się do dużego zamieszania z jej ukochanym. Przypomnijmy, że w ograniźmie sportowca wykryto niedozwolone substancje, co przełoży się na długoletnią dyskwalifikację. Aktora, podsumowując sprawę Karasia, zamieściła na swoich mediach społecznościowych stosowne oświadczenie.
Agnieszka Włodarczyk broni ukochanego. Mocny wpis na mediach społecznościowych
Włodarczyk napisała, że jej ukochany przyznał się do popełnienia błędu, a wszystkie negatywne komentarze są teraz sprawą hejterów i mediów, która mają odpowiadać za nagonkę na sportowcach.
- To nie będzie post o przeszłości Roberta, bo wszystko powiedział zarówno w postach, jak i podczas dwugodzinnej rozmowy w Kanale Sportowym. To będzie o tym, jak szczerość nie popłaca, jak to każdy w tym kraju jest krystalicznie czysty, nigdy nie popełnił błędu i oczywiście nie zrobił nic głupiego. Jak hipokryzja króluje na instagramie, i o tym, że jak mówisz prawdę, to robisz skandale. Jak żółć i zawiść to nasze cechy narodowe. No bo przecież jak można komuś dowalić to jest święto! Nawet wtedy, kiedy ktoś przyzna się do błędu. Nawet, kiedy czarno na białym przedstawia dowody, że do każdych zawodów triathlonowych podchodził czysto.Inaczej nie poddałby się badaniu wariografem.A media? Znam te mechanizmy najlepiej. Przez wiele lat orały mną pole. Dobrze, że w końcu udałam się do sądu po sprawiedliwość. Wygrałam, musieli przeprosić. Tłumaczenie? Temat pani Agnieszki dobrze się klikał. Przetrwałam. Inni na moim miejscu by nie wytrzymali. - napisała aktorka.
Włodarczyk przyznała, że popełnienie błędu nie jest zbrodni, a jej ukochany poniesie przecież konsekwencje za swoją pomyłkę.
- Mówimy o błędzie, lekkomyślności i naiwności. To nie jest zbrodnia. Wystarczy, że sam zainteresowany wyciągnął z tego naukę i poniesie konsekwencje adekwatne do sytuacji. Wystarczy, że sam się z tym źle czuje. Wróci do gry silniejszy i bogatszy o to doświadczenie. - napisała Włodarczyk.