"Teo" wzbudzał w Anderlechcie furorę od pierwszego meczu, ale największe zachwyty są po tym ostatnim, przeciw Gent (2-2). Napastnik kadry jednym zwodem oszukał w polu karnym dwóch rywali i pięknym uderzeniem zdobył gola. Kibice Anderlechtu śpiewają już o nim specjalną piosenkę, pod muzykę z reklamy. biszkoptów Leo. Coraz więcej pochwał widać też w belgijskiej prasie, która stara się znaleźć punkty wspólne z innym byłym graczem Anderlechtu, Marcinem Wasilewskim. Na razie Belgowie znaleźli dwa: dystans do kontaktów z prasą i. złamane nogi.
- Ja miałem dwa złamania. Prawej nogi pięć lat temu i lewej rok temu. To jeden z powodów, dla których tak mało grałem w Kijowie. Z tego powodu uciekł mi też udział w Euro 2016 - tłumaczył belgijskim dziennikarzom Teodorczyk. Zdaniem Belgów jednym z niewielu problemów Teodorczyka jest niemożność komunikowania się z drużyną ze względu na nieznajomość angielskiego i francuskiego. Belgijska prasa sugerowała nawet, że przy okazji wyjazdowego meczu ze Slavią Praga Polak na lotnisku w stolicy Czech rozmawiał z Diego Capelem, kolegą z drużyny, za pomocą. tłumacza Google.
- To nieprawda - zaprzeczył Teodorczyk. - Jeśli chodzi o angielski, to rozumiem, co się do mnie mówi. Ale oczywiście zamierzam brać lekcje i tego języka, i francuskiego.
Polak jest chwalony nie tylko przez prasę. Sporo ciepłych słów poświęcił mu też Nicolas Frutos, były snajper Anderlechtu (94 mecze, 52 gole). - Teo to najlepszy napastnik Anderlechtu od mojego odejścia, czyli od 2010 roku - stwierdził Grek. - Czy lepszy od Lukaku, Mbokaniego czy Mitrovicia, którzy grali tu po mnie? Na pewno bardziej kompletny, zawsze grający dla drużyny. Mbokani skupiał się raczej na indywidualnych akcjach - stwierdził były reprezentant Grecji.
Po pięciu kolejkach ligi belgijskiej Teodorczyk ma trzy gole (dwa dorzucił w Lidze Europy) i drugie miejsce w tabeli strzelców ex aequo z czterema innymi piłkarzami. Prowadzi Serb Filip Marković z Mouscron (4 bramki).