W poniedziałek 30 czerwca odbyły się wybory w PZPN. To było wręcz pewne, że Cezary Kulesza pozostanie prezesem polskiej federacji na kolejną kadencję, a wszystko z powodu tego, że... nie miał on żadnego kandydata, który mógł mu zagrozić. Jednak nie wszystko poszło po myśli 63-latka. Kulesza nie mógł liczyć na poparcie głosujących w momencie, gdy przepadli jego najbardziej zaufani ludzie, czyli: Henryk Kula, Mieczysław Golba oraz Maciej Mateńko. Żaden z wymienionych nie otrzymał wystarczającej liczby głosów w aż dwóch głosowaniach!
Cezary Kulesza stracił swoją świtę.
Po zarządzonej przerwie Kulesza zaproponował trzech nowych kandydatów na wiceprezesów: Adama Kaźmierczaka (na wiceprezesa do spraw organizacyjno – finansowych), Sławomira Kopczewskiego (na wiceprezesa do spraw szkoleniowych) i Dariusza Mioduskiego (na wiceprezesa do spraw zagranicznych). Cała trójka otrzymała poparcie w przeciwieństwie do wcześniejszych kandydatów.
Zbigniew Boniek nie gryzł się w język. "Widziałem Czarka, który nie miał oczu pokerzysty"
Zbigniew Boniek skomentował sytuację w programie "Prawda Futbolu", która miała miejsce w trakcie wyborów w PZPN.
- Widziałem Czarka, który nie miał oczu pokerzysty. Tylko człowieka przerażonego, niepewnego, który nie wie, co się dalej stanie. Ale dzisiaj stała się rzecz niebywała. Prezes, my Ciebie wybraliśmy, ale nie mamy do Ciebie żadnego zaufania. Odstrzelili mu wszystkich trzech - rzucił były prezes PZPN.
Boniek twierdzi, że Kulesza mógł bardziej wymusić na głosujących wybór swoich kandydatów.
- Nie wyobrażam sobie, żeby wybrali mnie prezesem PZPN, a sala by mi odstrzeliła wiceprezesów. W związku z tym, że w statucie nie jest napisane, ile razy można głosować, to ja bym do tej pory przeprowadzał głosowanie. Bym powiedział: panowie, ja was zamęczę - rzucił, po czym zareagował na słowa Romana Kołtonia, który wspomniał, że przecież głosowanie odbyło się dwukrotnie.
- A dlaczego nie dziesięć? - stanowczo powiedział Boniek.
