Nareszcie, bo Mirosław, największa gwiazda dyscypliny, przeżywała w ostatnim czasie trudne chwile, przegrywając kilka prestiżowych pojedynków i nie mogąc postawić kropki nad i. Brak awansu do Paryża drażnił ją, nurtował i spalał, postanowiła dokonać zmian w przygotowaniach, aż wreszcie w stolicy Włoch dokonała tego, na co czekała. Gdy w finale pokonała rodaczkę Aleksandrę Kałucką, ukryła twarz w dłoniach i długo jakby w niedowierzaniu i ze łzami w oczach próbowała zrozumieć, co się stało. Zaraz też wpadła w ramiona męża i trenera Mateusza.
Rekord świata i łzy radości po finale
– Cieszę się tym momentem, nie wiem, czy wolę określenie rekordzistka świata czy olimpijka – skomentowała na gorąca Ola w wypowiedzi dla grupki polskich dziennikarzy w Rzymie. – Dzięki Szwajcarii, w której przegrałam (MŚ – przyp. red.), tutaj wygrałam i dlatego bardziej doceniam tę chwilę. To było tego warte. Łzy po wygranej były z radości, ogromnej radości. Przez ostatnie tygodnie dużo przeszłam, było dużo upadków. Oboje z trenerem-mężem musieliśmy wiele rzeczy poskładać i jestem z nas dumna, że daliśmy radę. Odkryłam na nowo radość wspinania, a tego mi brakowało, takiego kompletnego resetu. Dotarliśmy tu i zrobiliśmy to oboje z mężem.
Aleksandra Mirosław dokonała niemożliwego! Dwukrotnie pobiła własny rekord świata, niebotyczny wynik
Tylko zwyciężczyni rzymskiej konfrontacji najlepszych Europejek otrzymywała bilet do Paryża. Tym trudniejsze były to zawody i tym większa towarzyszyła im presja. Mirosław jednak już w porannych kwalifikacjach pokazała, po co znalazła się w Italii – pobiła swój rekord świata, który wynosi teraz 6.24 sek. To oznaczało, że będzie najpoważniejszą kandydatką do kwalifikacji olimpijskiej. Potwierdziła to wieczorem, w obecności kilku tysięcy widzów na trybunach.
Całe podium polskie
Kiedy Mirosław zeszła z podium po dekoracji, rozdała mnóstwo autografów, a dziesiątki włoskich dzieci błagało ją o wspólne zdjęcia i podpisy na koszulkach.
Mirosław znakomicie poradziła sobie z presją, wspinając się coraz szybciej z wyścigu na wyścig i ostatecznie zdobywając pierwsze miejsce w biegu o złoty medal z czasem 6.36 sek. Całe podium było zresztą polskie, bo trzecie miejsce zajęła Natalia Kałucka, uprzednio pokonana przez triumfatorkę imprezy w półfinale.
Mirosław po pobiciu rekordu wskazywała, że jest jeszcze zapas i że kolejna bariera może pęknąć.
– Ja nigdy nie stawiam sobie granic, staram się zawsze sięgać po więcej, na tym polega rozwój sportowy. Wiem, co chcę osiągnąć, kroczek za kroczkiem, po kolei.