Wynik 79,58 m jest lepszy o 16 cm od osiągnięcia Heidler z roku 2011. Fenomenalna była też seria Anity w tym konkursie: 75,29 - 79,58 - 78,46 - 79,04 - 78,64 - 77,94. Żadnej młociarce na świecie nie udało się coś podobnego. I tylko granica 80 metrów pozostała poza zasięgiem.
- Nie spodziewałam się takiej odległości, patrząc z koła na lądujący młot - przyznała rekordzistka świata w rozmowie z "Super Expressem". - Wyglądało to raczej na 77 metrów. Dlatego nie dało się opanować podskoków radości, gdy wynik pojawił się na tablicy. Dopiero gdy biegłam do trenera, zapaliła mi się lampka w głowie i doznałam déja vu (pięć lat temu podskoki radości po rekordzie na tym samym stadionie spowodowały kontuzję stopy - przyp. red.). Na szczęście nic się nie stało i mogłam kontynuować udział w konkursie.
Zobacz rekordowy rzut Anity Włodarczyk! [WIDEO]
"Super Express": - A jaka jest tajemnica tego rekordowego rzutu?
- W porównaniu z poprzednimi startami odważniej zakręciłam młotem, mocniej weszłam w pierwszy obrót i dobrze postawiłam nogę po czwartym obrocie (śmiech). Aha, rzucałam w rękawicy Kamili Skolimowskiej. Jest tak przetarta, że pojawiła się w niej dziura. Fajnie, że forma wydaje się ustabilizowana na wysokim poziomie. I może coś z tego jeszcze wyjdzie?
- Bardziej cieszy się pani z rekordu czy martwi tym, że wciąż wymyka się 80 metrów?
- Zdecydowanie bardziej cieszę się z rekordu i z tego, że dzielnie walczyłam w kolejnych próbach. A osiemdziesiątka nadal siedzi mi w głowie. Mam motywację, aby nadal solidnie trenować i może uda się za półtora tygodnia w Maroku.
- Ta osiemdziesiątka nie przyśniła się po rekordowym konkursie?
- Spałam w swoim mieszkaniu w Warszawie, z emocji przebudziłam się w środku nocy i nie mogłam zasnąć do rana. Ale nie śniło mi się nic.
- Dlaczego ten rekord wypadł akurat w tym roku?
- Dla trenera i dla mnie jest to zagadka. Sezon życia, który zaczął się od kontuzji kolana i siedmiotygodniowej przerwy w treningach...
- To może receptą na pani sukces jest kontuzja wiosną...?
- (śmiech) Gdyby ktoś zaoferował mi kontuzję i siedem tygodni wolnego, gwarantując złoty medal, to jednak bym nie chciała. Wolę trenować w spokoju zamiast bezczynności. Ale tym skróconym sezonem nie zdążyłam się zmęczyć. Cóż, będzie więcej sił i motywacji do pracy przed kolejnym sezonem.
- Podobno rzut w Berlinie to niejedyny pani rekord życiowy w tym roku?
- Tak. W podciąganiu się na drążku doszłam do czternastu razy!
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail