"Super Express": - Już we wtorek Odra zagra ważny mecz z Ruchem, ale chyba ciężko w tych dniach skupić się na piłce...
Arkadiusz Onyszko: - Bardzo ciężko. Wciąż nie mogę się otrząsnąć. 10 kwietnia 2010 to jeden z najgorszych dni również w moim życiu. Tak się przyzwyczaiłem, że zaraz po przebudzeniu włączam TVN 24, bo lubię być na bieżąco z informacjami. Słuchałem i uwierzyć nie mogłem. Pomyślałem: "Boże, przecież tacy ludzie jak Prezydent nie giną w takich katastrofach!". Niestety, tym razem tak się stało. To wszystko docierało do mnie bardzo powoli. Najbardziej rozkleiłem się we wtorek, kiedy do Polski wróciła w trumnie Pani Prezydentowa. Taka fajna, swojska babka! Tak bardzo mi Jej żal. Siedziałem przed telewizorem i płakałem jak dziecko. A ja jestem raczej twardy, łatwo się nie wzruszam. W sumie to nie płakałem pięć lat. Ostatni raz zdarzyło mi się to wtedy, gdy umarł papież.
- Dla ciebie strata Prezydenta jest chyba bolesna tym bardziej, że podzielałeś Jego poglądy...
- Tak. Bo Prezydent walczył o coś, co w Polsce już dawno zostało przez wielu zapomniane. O szacunek dla własnego kraju. Ja się nie dziwię, że on tak często wracał do historii, do wojny, do Katynia, do Powstania Warszawskiego. Przecież nie mamy prawa o tym zapominać, a młodemu pokoleniu starano się wmówić, że to nieważne, że trzeba iść do przodu, że tylko Unia Europejska się liczy. OK, mnie Unia nie przeszkadza, ale jeśli zapomnimy o historii, rodzinie, wspólnocie, to będziemy pustymi ludźmi. Zachód właśnie taki się staje. Tylko kasa, kasa, kasa. Nie chcę, aby mój kraj poszedł tą drogą.
- Reakcje po katastrofie w Smoleńsku dają jednak nadzieję, że tak źle z Polakami jeszcze nie jest...
- Dokładnie. Napisałem nawet na Facebooku, że jestem dumny z tego, że jestem Polakiem, bo reakcja rodaków jest wspaniała. Kto by pomyślał, że do trumny tego Prezydenta, przez wielu tak obśmiewanego, ludzie będą stali po 13 godzin? Piękne to i dające nadzieję. Ten naród ma jednak w sobie to "coś". Nas nikt nie da rady złamać. Nawet jeśli na świecie zostałby jeden, ostatni Polak, to też łatwo się nie podda.
- PZPN zaproponował, by piłkarze Ekstraklasy grali do końca sezonu z czarnymi opaskami.
- Bardzo słuszny pomysł, choć jeśli o mnie chodzi, to w sercu żałobę będę nosił nie do końca sezonu, ale do końca życia.