- Trenuję tak ciężko, że już z trudem wytrzymuję. Już nie mogę się doczekać pierwszych startów, bo wtedy będzie lżej, obciążenia treningowe spadną co najmniej o dwadzieścia procent - mówi "Super Expressowi" polska gwiazda sportów zimowych Justyna Kowalczyk.
Ma już w kolekcji olimpijski medal, zwycięski bieg w Pucharze Świata i trzecią lokatę w klasyfikacji generalnej PŚ. W lutym, w Libercu. chce zdobyć pierwszy w karierze medal mistrzostw świata. Temu celowi zostało wszystko podporządkowane. - Mam już w nogach dwa miesiące biegania na lodowcach: w czerwcu w Austrii i w październiku we Włoszech - opowiada.
Latem wygrała zawody kontrolne na nartorolkach.
- I nogi, i ramiona "podawały" jak trzeba. Pokonałam całą kadrę Rosjanek i Finek, słynną Kuitunen wyprzedziłam o 27 sekund na 10 kilometrów - cieszy się Justyna.
Pierwsze starty, w Szwecji, czekają ją za kilkanaście dni.
- Więcej pracowałam w tym roku nad techniką łyżwową, która dotąd była moją słabszą stroną. Na pewno się poprawiłam, na pewno też jestem silniejsza, chociaż... nigdy nie należałam do słabeuszy - śmieje się.
Sukcesy sportowe przekładają się na kasę. Do dotychczasowych sponsorów Justyny ( Rafako i Orbis Travel) doszły kontrakty z Fischerem i Salomonem, którzy oprócz nart i butów wykładają także gotówkę. Roczną ich wartość oceniamy na ponad 100 tys. zł.