Rosjanin w turnieju eliminacyjnym o prawo walki z Kliczką nie miał sobie równych. W październiku pokonał Chrisa Byrda, a w sobotę w Berlinie Eddiego Chambersa (jednogłośnie na punkty).
- To była najcięższa z moich dotychczasowych walk. Szybko jednak o niej zapominam i teraz wszystko podporządkowuję starciu z Kliczką - zapowiada Powietkin.
Biały Lew (jak nazwał Powietkina słynny spiker bokserski Michael Buffer) jako amator osiągnął wszystko, był mistrzem Europy, świata i olimpijskim. Jako zawodowiec jest niepokonany (15 zwycięstw, w tym 11 przez k.o.).
- Te statystyki nie będą nic warte, gdy przegram z Władymirem. Wiem, że muszę sporo poprawić, bo w innym wypadku nie mam po co wychodzić z nim na ring - ocenia.
Strasznie rozgoryczony po walce był Chambers.
- Nie mam pojęcia, czemu przegrałem. Tak naprawdę najmocniejszy cios zadali mi sędziowie, punktując tak a nie inaczej - żali się "Szybki Eddie", dla którego była to pierwsza porażka w karierze (przy 30 zwycięstwach).
- Najbardziej żałuję jednak straconej szansy na walkę z Kliczką. Mimo to mam nadzieję, że kiedyś los mi to wynagrodzi i będę jeszcze mistrzem świata - dodaje Chambers.