- Mogę przebiec tylko 6 kroków z podniesioną tyczką, podczas gdy pełny rozbieg wynosi 18-20 kroków. Hala jest... za krótka i za niska - wyjaśnia.
Problem dotyczy nie tylko Czerwińskiego, ale i wicemistrzyni świata i Europy w skoku o tyczce Moniki Pyrek (też mieszka w Szczecinie). Oboje muszą więc jeździć do Spały i innych miast, żeby mogli wykonać pełny trening.
Przeczytaj koniecznie: Kubica nie poznaje swojego bolidu
- Za te wyjazdy płaci Ministerstwo Sportu - wyjaśnia nam Czerwiński. - Licząc 120 zł dziennie przez 2 zimowe miesiące uzbiera się ponad 7 tysięcy od osoby. Przecież te pieniądze można przeznaczyć na stypendia dla juniorów albo sprzęt - argumentuje.
Czerwiński nie może się powstrzymać od śmiechu, gdy wspomina halę tuż po oddaniu do użytku. - Projektant nie miała pojęcia o lekkoatletyce, bo dołek do wkładania tyczki był metr od ściany - opowiada.
Patrz też: Federer rozbił Soderlinga
Wyjściem byłaby przebudowa hali, według wstępnych wyliczeń kosztowałaby 1,5 miliona zł. Władze Szczecina dają połowę potrzebnych pieniędzy. Pomoc oferuje marszałek województwa i minister sportu. Mimo to Czerwiński jest pełen niepokoju.
- Już po medalu Moniki Pyrek w MŚ w Berlinie mówiło się o rozbudowie hali, ale przez rok nic nie zrobiono - wyjaśnia.