Choć do zadymy doszło na Estadio Centenario w Montevideo w czwartek, to jej przyczyn trzeba szukać dwa tygodnie wcześniej w pierwszym spotkaniu Palmeiras i Penarolu w Sao Paulo. Wówczas piłkarz brazylijskiej drużyny - były reprezentant Canarinhos i takich drużyn jak Juventus Turyn czy Inter Mediolan Felipe Melo - oskarżył jednego z rywali o rasistowskie odzywki i zapowiedział, że policzą się przy najbliższej okazji.
I 33-latek udowodnił, że jest bardzo słownym człowiekiem. Gdy po końcowym gwizdku rozgrywanego w Montevideo rewanżu otoczyła go grupka rywali, on z furią rzucił się na nich z pięściami. Na murawie rozpętała się wielka awantura, a której Melo wiódł prym. Machał rękami na prawo i lewo, a najmocniej ucierpiał Matias Mier, który dostał prosto w szczękę. Po tym bokserskim ciosie krewki piłkarz Palmeiras ruszył sprintem w kierunku szatni.
Kiedy jednak piłkarze gości chcieli zejść z boiska, zatrzymała ich... ochrona! - Miejscowi stewardzi nam to uniemożliwili. Gdyby nie pomogła nam nasza własna ochrona, cała sytuacja skończyłaby się dużo gorzej. To smutne - powiedział później trener Palmeiras Eduardo Baptista. Ale i to nie wszystko. Bójka na boisku mocno wkurzyła też kibiców, bo na trybunach doszło do zamieszek. Fani obu drużyn starli się ze sobą, a interweniować musiała policja.
Palmeiras wygrało mecz 3:2.
"SE PRECISAR, VOU DAR TAPA NA CARA NA CARA DE URUGUAIO". FELIPE MELO CUMPRIU A PROMESSA! ESSE MALUCO É PIKA SEM NEUROSE pic.twitter.com/FXcjMPTB39
— ZÉ PEQUENO DO POVO (@zepequenorj) 27 kwietnia 2017
Lo que no se vio.. El momento en que los hinchas del Palmeiras invadieron la tribuna de Peñarol: pic.twitter.com/CUy6NsOl3i @Bambino627
— Alejandro Etcheverry (@UruAlejandro) 27 kwietnia 2017