W pierwszym starcie najszybszy był Grek Aimilios Papathanasiou. Warszawianin zajął trzecie miejsce, a trzykrotny mistrz świata, Brytyjczyk Ben Ainslie był dopiero dziewiąty.
W drugim wyścigu Polak nie miał już litości dla konkurentów. Wyszedł jako pierwszy ze startu, potem wyprzedził go Ainslie, ale na drugim okrążeniu Polak odzyskał prowadzenie i nie oddał go do mety.
- Miałem dwadzieścia długości łodzi przewagi nad nim - cieszył się Kusznierewicz. - Ale się wściekał krzycząc ze złości!
Niedźwiedzią przysługę zrobił jeszcze Ainsliemu Francuz Florent, który oskarżył go o zajechanie drogi. Sędziowie przyznali Francuzowi rację, zdyskwalifikowali Ainsliego w tym wyścigu, a skorzystał na tym przede wszystkim Polak.
Warszawianin wyleczył się z kompleksu Ainsliego jeszcze wiosną, gdy po serii porażek triumfował w mistrzostwach Europy we Francji.
Ostatnie dni przez wyjazdem do Grecji poświęcił golfowi. Zrelaksował się po ciężkich treningach, a wyczyny z kijem także przyniosły mu satysfakcję.
- Poprawiłem swoje osiągnięcia na polu. Z 95 uderzeń zszedłem do osiemdziesięciu - pochwalił się "Super Sportowi".
W niedzielę Ainslie przypomniał jednak o sobie i dwukrotnie pierwszy przeciął linię mety. Kusznierewicz był piąty i czwarty. Polak nadal zdecydowanie prowadzi przed Hiszpanem Trujillo, a Brytyjczyk jest ósmy.