"Super Express": - Jak przebiega rehabilitacja?
Damien Perquis: - Zgodnie z planem, bez komplikacji. Od 23 marca przebywam w ośrodku rehabilitacyjnym, który słynie z dobrej opieki nad kontuzjowanymi sportowcami. To właśnie tu, w Capbreton, leczyli się Ronaldo, William Gallas czy Mohammed Sissoko. Niedawno był też Mikael Pietrus, koszykarz grający w NBA. Capbreton leży nad samym oceanem. To tysiąc kilometrów od mojego domu, więc brakuje mi rodziny, ale najważniejsza jest szybka rehabilitacja.
- Przez pierwszy miesiąc ręka była zupełnie unieruchomiona. A jakie ćwiczenia teraz wykonujesz?
- Na rehabilitację poświęcam około sześciu godzin dziennie. 3,5 godziny przed południem i ponad dwie po południu. Dużo ćwiczę w basenie, bo woda ma dobry wpływ na takie urazy. Jeżdżę też na rowerze, mam zabiegi wzmacniające rękę. Więcej na razie nie można.
- A jakie są następne etapy rehabilitacji?
- Bieganie i zajęcia z piłką. Na początku ostrożnie, żeby zobaczyć, jak ręka reaguje na wysiłek. Biegać i kopać piłkę powinienem zacząć w połowie kwietnia. Jeszcze w Capbreton, bo będę tu przebywał do 27 kwietnia.
- Wcześniej mówiło się, że sezon klubowy masz z głowy. Coś się zmieniło?
- Nie. Walka toczy się o EURO, klubowi nie zdążę pomóc. A szkoda, bo walczymy o utrzymanie.
- Jak się czujesz mentalnie? Zaraz po kontuzji było ciężko...
- Było ciężko i fizycznie, bo brałem nawet morfinę, żeby nie czuć bólu, i psychicznie, bo bałem się, że wraz z pękniętą kością "pękła" też nadzieja o to, o co starałem się przez tak długi czas. Przecież ja o polskie obywatelstwo walczyłem długie lata, a EURO ma być jednym z najważniejszych wydarzeń w moim życiu. I nagle wszystko stanęło pod znakiem zapytania... Zaciskam jednak zęby i walczę. Na razie żaden z lekarzy nie powiedział mi, jak w procentach wyglądają moje szanse, ale jestem optymistą.