Rywalizacja toczyć się będzie na 16-kilometrowej trasie, z miasta do miasta, przeważnie w dół (różnica poziomów 200 metrów), stylem dowolnym.
- Tuż za Justyną wystartują dwie dobre "łyżwiarki", Petra Majdić i Arianna Follis. Jeśli wraz z Justyną stworzą grupę ścigającą Saarinen, to może uda im się przegonić Finkę - mówi trener Kowalczyk, Aleksander Wierietielny (63 l.). - Cały ten bieg będzie wielką niespodzianką, bo w czymś takim Justysia jeszcze nie uczestniczyła. Po trasie z góry muszą dobrze jechać narty. A w technice dowolnej jeszcze nie zawsze nam się to udaje - zastrzega się szkoleniowiec...
Polska ekipa wyruszyła z Pragi do Włoch, gdy było jeszcze ciemno, o czwartej rano. Tak wcześnie, żeby Kowalczyk jeszcze tego samego dnia mogła dwukrotnie potrenować na trasie dzisiejszego biegu z Landro do Toblach. Waleczna Justyna nie chce bowiem niczego zaniedbać, aby wziąć rewanż na Fince.
- Po przegranej w Pradze Justysia była rozczarowana, chociaż nie rzucała ani kijkami, ani "mięsem" - opowiada "Super Expressowi" Wierietielny. - Dla nas nauczka z tego sprintu jest taka, żeby nigdy więcej nie startować na zawodach w mieście. To nie jest arena dla zawodniczek, raczej dla mediów i widzów, o ile lubią upadki zawodników i połamane kijki czy narty.
- Justyna lubi walkę, ale normalną, nie wręcz, z przepychankami. Nigdy nie aplikowałem jej w treningu sportów walki. Nie znam się na tym, chociaż podczas studiów mieszkałem w pokoju studenckim z polskim trenerem judo, Markiem Adamem - śmieje się Wierietielny, co odbieramy jako dobry prognostyk przed dzisiejszym biegiem.
NIE PRZEGAP
Bieg Kowalczyk w Tour de Ski. Dzisiaj 15.45, Eurosport