SE: Panie ministrze, po co nam Ministerstwo Sportu? Za czasów PRL resort dzielił pieniądze między związki, więc był potrzebny. Ale dawnego systemu finansowania nie ma. Nowy, spójny też zresztą nie powstał. Po co istnieje ministerstwo?
Adam Giersz: To prawda, sport przestał być „państwowy”, ale to nie znaczy, że nie jest elementem polityki państwa. Wręcz przeciwnie, dla rządu, który reprezentuję sport jest jednym z priorytetów. Tworzymy dla niego ramy prawne, dbamy o infrastrukturę i fundament finansowy. Chodzi o zdrowie obywateli, a także o wychowanie młodzieży w którym sport jest znaczącym instrumentem.
Sport się komercjalizuje, kluby i związki same rozglądają się za sponsorami. Co tu może ministerstwo?
Ministerstwo przestało sport utrzymywać. Zamiast tego wspiera, stymuluje i nadzoruje...
Można konkretniej?
Proszę. Przykład: budujemy „orliki”, ale te boiska nie będą żyły jeśli zarządzające nimi gminy nie zatrudnią do szkolenia młodzieży trenerów. Więc my, ministerstwo, mówimy: damy wam 1 tysiąc zł na trenera, pod warunkiem, że sami też wyłożycie 1 tysiąc zł. I pieniądze się znajdują, bo szkoda żeby te z ministerstwa przepadły.
Skoro mówimy o piłce nożnej. Zdobyliśmy wielką imprezę Euro 2012, budowane są stadiony. Co należy zrobić żebyśmy do tego wszystkiego mieli też futbol na choćby średnim poziomie?
Piłka nożna w Europie, to 50% potencjału całego sportu. U nas jest podobnie. Ministerstwo finansuje gimnazja i licea sportowe we wszystkich województwach w których ćwiczy 1800 chłopców, wydajemy na to 4 mln zł. To jest fundament. A szczyt, to wsparcie dla Franciszka Smudy, który oby w dwa lata zbudował reprezentację na miarę oczekiwań.
Czy przez Euro 2012 nie staną inne inwestycje sportowe?
Nie. Ministerstwo Sportu ma budżet ok. 650 mln zł. 2/3 z tego to inwestycje. Obiekty Euro 2012 powstają za pieniądze z innych źródeł, jest to 5 mld. Połowa pochodzi z kasy państwowej i za te 2,5 mld powstaje Stadion Narodowy za 1,9 mld oraz dofinansowujemy obiekty w pozostałych pięciu miastach.
Jak bardzo budżet Ministerstwa Sportu ucierpi na wprowadzeniu nowej ustawy antyhazardowej. Przecież spora część pieniędzy na sport pochodzi z Totalizatora Sportowego.
Nie będzie większej zmiany. Sport finansowany jest z 20% z dochodów Totalizatora. Z tej kwoty 3% trafi teraz na fundusz zwalczania uzależnień od hazardu. Różnica doprawdy niewielka.
Pana poprzednicy toczyli wojny z PZPN, które na ogół kończyły się na gniewnych pomrukach FIFA i władze państwowe cofały się przed ingerencją w gospodarstwo piłkarskie. Czy zamierza toczyć podobne batalie?
Władze cofały się, ale jednak ślad ich interwencji pozostał. PZPN ma zmieniony statut, który sprawia, że związek powinien stać się transparentny i demokratyczny. Co roku odbywa zjazd i składa raport finansowy, zarząd ubiega się o absolutorium. Jeśli tylko PZPN będzie działał zgodnie z prawem, ingerencja ministerstwa nie będzie potrzebna. Są stworzone ramy, reszta zależy od ludzi, od wykonawców.
A jednak zapowiedział pan interwencję w szczecińskim OZPN-ie, chce pan podobno wysłać tam kuratora.
Jest inaczej. Jako minister działam na szczeblu państwowym. OZPN jest tworem prawnym zarejestrowanym w starosty w swoim regionie. W tym wypadku tym starostą jest prezydent Szczecina. Po wyroku sądu, który może stwierdzić nieważność wyborów w OZPN , prezydent ma możliwość zwrócenia się do sądu o wyznaczenie kuratora. Dopiero gdyby okazało się, że nieprawnie wybrani delegaci z zachodniego Pomorza uczestniczyli w wyborze władz PZPN, sprawa wchodzi w moją gestię. W tej chwili nie mam do tego nic.
Ale przecież chyba miałby pan ochotę zmienić coś w gospodarstwie futbolowym. Co?
O poprawienie głośno woła system szkolenia. Należałoby także unowocześnić sposób zarządzania związkiem.
Przy okazji inwestycji Euro 2012 wypłynęła sprawa „kominowych” wypłat dla szefów państwowych spółek budujących obiekty. Co z tą sprawą?
Mój poprzednik, min. Drzewiecki przyznał wysokie premie kierującym spółkami. Przyznał w zgodzie z obowiązującymi przepisami, prezesi spółek o których mowa byli wyłączeni z t.zw. ustawy kominowej. Premie wypłacono, ale ci którzy je dostali postanowili je dobrowolnie zwrócić. Do roku 2012 oddadzą w ratach wszystko, co do grosza.
Euro 2012 to dla pana wielkie zmartwienie?
Nie, to jest dla nas wyzwanie i wielka szansa. Ogromny „zastrzyk” dla polskiego sportu w postaci pięknych obiektów...
Na które będzie przychodziło po 3000 widzów by oglądać marną kopaninę?
Tego się nie obawiam. Jakość stadionów ma wpływ na grę, a także na zachowanie kibiców. To nasze dodatkowe, ale bardzo ważne zadanie - zmienić obraz widowni na stadionach. Tak żeby te grupki awanturujących się kibiców zniknęły.
Jak dotąd te grupki raczej rządzą na stadionach, niż mają chęć się rozpłynąć.
To się zmieni, gdy tłum przestanie być anonimowy. Kiedy kibic będzie posługiwać identyfikatorem, a chuligan z zakazem stadionowym będzie musiał meldować się na policji w porze kolejnego meczu. Będziemy działać na wypróbowanych wzorach angielskich.
Czy państwo, mając perspektywę Euro 2012, nie powinno przez system finansowania wpłynąć na wzmocnienie futbolu?
Znam dwie takie próby. Pierwszą podjął premier Silvio Berlusconi, który chciał dla sponsorów klubów wprowadzić przedłużenie odpisu strat od podstawy opodatkowania z 3 do 10 lat. Od razu odezwała się Komisja Europejska, że takie zabiegi są niedopuszczalne. My też musimy stosować się do standardów europejskich. Druga próba wsparcia piłki nożnej pochodzi z Turcji, gdzie dla piłkarzy wprowadzono odrębną stawkę podatkową 15%. No, ale Turcja jest poza Unią
Panie ministrze, jak będzie wyglądał polski sport w roku 2012 i następnych?
Zobaczy pan, będzie pięknie.