Niespełna 26-letnia Jelena Isinbajewa odbiera hołdy z wdziękiem i bez zadzierania nosa.
- Tylko w Polsce nazywają mnie Carycą. Gdzie indziej mówią o mnie Królowa - wyjaśnia z uśmiechem.
Przez 10 lat uprawiała z powodzeniem gimnastykę sportową. Trenerzy kręcili jednak nosem, że jest za wysoka, a w dodatku pojawił się strach przed wykonaniem jednej z ewolucji.
- W tyczce mój atut to druga faza skoku, czyli przeniesienie ciała nad poprzeczką. Tam trudno sobie poradzić osobom bez przygotowania gimnastycznego - mówi dziś Jelena.
W lipcu 1999 r. 17-latka z Wołgogradu wygrała w Bydgoszczy MŚ kadetów. Rok później, jeszcze jako niepełnoletnia, sięgnęła po halowy rekord świata juniorek (4,45 m).
Od roku 2003 do minionej soboty (skoczyła 4,95 m w Doniecku) poprawiała 21 rekordów świata seniorek - na stadionie i w hali. Jako pierwsza i jedyna pokonała barierę 5 metrów.
Z rekordami jest już oswojona. Jeżeli w Pedro's Cup znów go poprawi, zgarnie kolejną pięciocyfrową premię - 30 tys. euro za halowy rekord globu lub 50 tys. euro za tzw. rekord absolutny.
- Pytania o rekordy świata słyszę właściwie codziennie. Nie spowszedniały mi i chętnie pobiłabym w Bydgoszczy kolejny, skoro tu zaczęła się moja międzynarodowa kariera. Ale na zawodach nie myślę o tym, tylko staram się wygrać. Czy mogę skoczyć 5,10? Skoro Siergiej Bubka i trener Pietrow mówią, że mogę, to pewnie tak jest - deklaruje.
Nie przegap!
Pedro's Cup, środa TVP Sport 17.55, TVP 2 18.45