- Jestem strasznie zmotywowany, bo większość ludzi w środowisku skreśliła mnie. Ja też miałem chwile zwątpienia. Ale teraz chcę udowodnić sobie i im, że jeszcze stać mnie na sukcesy. Celuję w podium w Wiedniu - zapewnia "Wiłek" w rozmowie z "Super Expressem".
Patrz też: Krzysztof Włodarczyk: Paski mnie nie interesują
Niczym anioł wspiera Wiłkomirskiego jego żona, Dorota, na którą spada ciężar opieki nad leczonym na serce Frankiem (2 lata i 8 miesięcy). A za dwa miesiące ma przyjść na świat kolejny syn - Filipek...
- Chociaż Dorota wolałaby widzieć mnie w domu, to jednak mnie rozumie i pomaga mi - mówi z wdzięcznością judoka, pamiętając, że właśnie Dorota jako rehabilitantka pomogła mu przed kilkoma laty wyleczyć się z poważnej kontuzji.
Tymczasem mały Franek, który przeszedł już dwie operacje serca, rośnie i czuje się dobrze. Termin kolejnej został już wyznaczony - na wrzesień. - Mamy nadzieje, że to będzie już ostatni zabieg - mówi z wiarą Krzysztof Wiłkomirski.