Justyna jest najlepsza na świecie!

2009-01-26 7:15

Lała rywalki, aż bryzgi szły spod nart. Na podbiegach "połykała" biegnące przed nią konkurentki, nawet znakomitą Finkę Kuitunen. Justyna Kowalczyk (26 l.) w imponującym stylu wygrała bieg na 10 km stylem klasycznym w zawodach Pucharu Świata w Otepaeae w Estonii. Nazajutrz była znów pierwsza, niestety w finale B sprintu "klasykiem".

- Tydzień temu media twierdziły, że wygrana Justyny w Whistler wynikła z tego, iż "nie było tam nikogo" - wypomina trener Aleksander Wierietielny (62 l.). - A tymczasem była tam niejaka Kowalczyk Justyna, która w tym momencie jest bezsprzecznie najlepsza na świecie!

Nie da się podważyć słów trenera. 13 sekund przewagi na mecie nad liderką Pucharu Świata, Aino Kaisą Saarinen, 23,5 sek nad obrończynią trofeum, Virpi Kuitunen! To nokaut!

- Czy można się do pani zwrócić Wasza Zimowa Królewska Mość? - pyta "Super Express" w telefonicznej rozmowie z Justyną Kowalczyk po jej zwycięstwie w Otepaeae.

- Lepiej nie. Nie podoba mi się taki tytuł. Powiedzmy, że jestem jednym z kilku polskich sportowców, którzy dobrze się spisują tej zimy. Nie czyńmy konkurencji pomiędzy sobą, tylko walczmy wszyscy o to samo - odpowiada skromnie, ze śmiechem Justyna.

- Bardzo szczęśliwa dla pani jest ta estońska miejscowość...

- Może nie tyle miejscowość, co trasa. Po prostu jest "moja", z podbiegami. Żeby tutaj coś zepsuć, musiałabym być albo chora jak rok temu, albo mieć źle posmarowane narty. A tym razem wszystko od początku było w porządku i wystarczyło... dobrze pobiec.

- Jest już pani w optymalnej formie?

- Chyba tak, bo co może być lepszego niż pokonanie najlepszych Finek o tyle sekund i to na 10 kilometrów klasykiem?! W tym sezonie w tej konkurencji za każdym razem wygrywała któraś z nich. Tylko mnie udało się przełamać ich dominację. Ale ta trasa to naprawdę mój konik, moja wymarzona.

- Czy to zwycięstwo smakuje lepiej niż dwa tygodnie temu w Whistler?

- Oba są cenne, bo to przecież zwycięstwa w Pucharze Świata. Ale może... tamto jest cenniejsze. Bo w Otepaeae byłam liderką niemal od startu, a tam wyrwałam zwycięstwo na olimpijskiej trasie, w końcowej fazie, w walce "wręcz" z Włoszką Longą.

- Chyba pani ekipa znalazła w końcu sposób na przygotowanie nart do stylu klasycznego?

- Tak mi się wydaje. Wyjawię, że zmieniliśmy podział ról. Narty smarują niezmiennie moi polscy serwismeni i Szwed Ulf Olsson. To on dotąd wybierał też narty spośród ponad trzydziestu par i nie zawsze potrafiliśmy się dogadać. Zdarzało się, że bywały zbyt twarde. W tym miesiącu tupnęłam nogą i wybieram je sama.

Najnowsze