Kamila się sypie

2008-08-27 4:30

Smutna wróciła z Chin Kamila Skolimowska (26 l.). Z Pekinu - zamiast medalu, przywiozła bowiem kontuzję, która lada moment zaprowadzi ją na stół operacyjny.

Była mistrzyni olimpijska w rzucie młotem nie zaliczyła w Pekinie żadnej próby w finale. Startowała w nim z kontuzją pachwiny.

- Wisi nade mną operacja przepukliny pachwinowej. Rezygnuję ze startów w tym roku. Trenowałam solidnie wiele miesięcy, a na koniec przyplątała się kontuzja - mówi smutnym głosem.

Kamila jeszcze dwa miesiące temu wierzyła, że będzie rzucać daleko. Wreszcie udało się jej zapanować nad techniką rzutu, nawiązała współpracę z psychologiem. Nie odeszła od trenera Piotra Zajcewa (choć tak uczynił wiosną Szymon Ziółkowski), a jej rozjaśnione włosy były wyraźnym znakiem optymizmu.

- Bo wtedy naprawdę było wszystko OK - zapewnia. - Mocne bóle przy rzutach poczułam tuż przed igrzyskami. Zanim pojawiła się właściwa diagnoza, zanim dobrano mi odpowiednią dawkę znieczulenia, straciłam kilka dni treningu. A potem zaczęłam powtarzać stare błędy, bo nie mogłam prawidłowo przenieść ciężaru ciała z prawej nogi na lewą - opowiada. - Ładowanie młotem w siatkę podczas finału olimpijskiego to efekt "pamięci mięśniowej błędów" i bólu będącego gdzieś w podświadomości. Skąd się wzięła ta kontuzja? Widać tak ciężki trening nie był dla mnie odpowiedni... - ocenia.

Bilans czterech lat współpracy z trenerem Zajcewem to brązowy krążek mistrzostw Europy 2006 i ubiegłoroczny rekord Polski (76,83 m). To już trzeci trener, z którym się rozstaje.

- I trener, i ja mieliśmy większe ambicje. Nie udało się. Potrzebne jest nowe oko i nowe bodźce. Przepraszam kibiców i zapewniam, że jeszcze nie zginęłam - kończy.

Najnowsze