- Te czwarte miejsca tylko zwiększyły mój głód medali, jeszcze bardziej zmobilizowałam się do treningów. Zresztą występ w MŚ w Daegu to był sukces. Pobiłam rekord życiowy w 7-boju i zrobiłam wszystko, co mogłam - zapewnia zawodniczka SKLA Sopot. - Jeżeli teraz, w Stambule, zajmę znów czwarte miejsce, będę zawiedziona. Ale gdyby przy okazji udało się pobić halowy rekord Polski, to będę zadowolona. I wyznaczę sobie kolejny cel: walkę o medal olimpijski w Londynie.
Wielobój jest często traktowany po macoszemu. Podopieczna trenera Michała Modelskiego nie ma jednak żadnych kompleksów wobec specjalistek od skoków czy biegów.
- Boli mnie, że wielobój jest niedoceniany i nie wchodzi nawet do programu mityngów międzynarodowych. Jako wieloboistka czuję się zawodniczką pełnowartościową - mówi Tymińska. - My musimy być mocne w każdej z konkurencji. A są tu takie, które ciężko trenować równocześnie i mieć w nich dobre wyniki, choćby skok wzwyż i kula. Trzeba mieć naturę wojownika, nie poddawać się, gdy w którejś konkurencji noga się powinie. Wieloboistki muszą być twarde, muszą mieć "jaja". Czy coś boli, czy nie, trzeba patrzeć na wyznaczony cel i go realizować.
W lekkoatletyce nie ma większego wysiłku niż w wielobojach. Mimo to Tymińska lubi swoją specjalność.
- Gdy zmęczenie przechodzi, uświadamiam sobie, że kocham to, co robię. I mam satysfakcję, gdy ukończę rywalizację. Poza tym mój codzienny trening nie jest przynajmniej monotonny. Codziennie ćwiczę inną konkurencję - uśmiecha się wieloboistka.
Jest atrakcyjną blondynką. Mężczyźni podobno wolą właśnie blondynki, ale też często pokpiwają z ich inteligencji.
- Ze mnie nikt w ten sposób nie kpił. Ale nawet gdyby tak się stało, to mam do siebie dystans, potrafię z siebie żartować. I znam dowcipy o blondynkach - nie ukrywa lekkoatletka. - Kolor blond przyciąga spojrzenia, ja jednak ich nie szukam. Od dwóch lat mam chłopaka. Jest koszykarzem i... blondynem.