W futbolu coraz częściej słychać głosy, że technologia VAR jest niezbędna, bo wyeliminuje błędy arbitrów, które wypaczają wyniki spotkań. Pierwsze testy wypadają naprawdę pomyślnie i należy się spodziewać, że to rozwiązanie wkrótce zagości w najlepszych ligach i najważniejszych rozgrywkach na świecie. Ale nawet ono nie wyeliminuje dość kuriozalnych pomyłek sędziów.
Puchar Konfederacji to kolejny turniej, na którym arbitrzy mogą korzystać z VAR. Sęk w tym, że nie wszyscy to potrafią, o czym przekonaliśmy się w minioną niedzielę podczas meczu Niemcy - Kamerun. W drugiej połowie przy stanie 1:0 dla mistrzów świata w środku pola doszło do ostrego starcia między Emre Canem i Ernestem Mabouką. Ten drugi zawodnik faulował, a prowadzący to spotkanie Kolumbijczyk Wilmar Roldan natychmiast dmuchnął w gwizdek widząc przewinienie. Miał jednak problemy z oceną ostrości tego wejścia i wątpliwości co do koloru kartki dla Kameruńczyka, więc postanowił skorzystać z powtórki wideo. Obejrzał ją i wyrzucił z boiska piłkarza mistrzów Afryki, ale nie tego co trzeba! Czerwony kartonik zobaczył bowiem Sebastien Siani, a nie Mabouka. On sam był w ciężkim szoku i mimo protestów kolegów zaczął powoli kierować się w stronę szatni ironicznie klaszcząc sędziemu.
Po kilku chwilach arbiter się jednak zreflektował. Ponownie skorzystał z systemu VAR i tym razem ukarał właściwego zawodnika. Kartka dla Sianiego została cofnięta, za to z boiska musiał zejść Mabouka. Nie dziwne, że ta kuriozalna sytuacja była motywem przewodnim pomeczowej konferencji prasowej. - To była przedziwna sytuacja. Najpierw sędzia pokazał żółtą kartkę, potem czerwoną, potem zmienił decyzję i ukarał nią innego piłkarza. Nie mam pojęcia, co tu się stało! To pytanie do sędziego. Nie dostaliśmy żadnego wytłumaczenia tej decyzji, byliśmy tym zdziwieni jak wszyscy widzowie. Wszyscy się w tym gubią... - powiedział Hugo Broos, trener Kameruńczyków.
Co ciekawe decyzją sędziego o czerwonej kartce zaskoczony był nawet selekcjoner Niemców Joachim Loew - Emre Can powiedział, że został trafiony, ale jego zdaniem to w ogóle nie był faul. To była przypadkowa sytuacja jakich wiele na boisku. Na pewno nie było to wejście obliczone na wyrządzenie rywalowi krzywdy. Nie widziałem w nim nic intencjonalnego - przyznał po meczu. Ostatecznie Niemcy wygrali to spotkanie 3:1 i z pierwszego miejsca w grupie awansowali do pólfinału imprezy.