Wybudowany na murawie Stadionu Olimpijskiego tor był szalenie trudny. Zawodnicy wzbijali się w powietrze na wysokość 15 metrów i przelatując ponad 30-metrowe dystanse, wykonywali zapierające dech w piersiach akrobacje. - To była chyba najtrudniejsza wygrana w mojej karierze, zwłaszcza po tym wypadku w kwalifikacjach - mówił po zawodach Adams. - Tor był śliski i czasami trzeba było dosłownie walczyć o życie - dodał.
Prowadzącemu w klasyfikacji generalnej Amerykaninowi miał zagrozić Dany Torres, który wystartował, mimo że wciąż nie wyleczył poważnej kontuzji. W czwartkowych kwalifikacjach Hiszpan spisywał się rewelacyjnie, ale piątkowe zawody zakończył już po... pierwszym skoku. Zaraz po lądowaniu Torres stracił panowanie nad motocyklem i z impetem wpadł w bandę. 45-tysięczna widownia zamarła, ale na szczęście Hiszpan po kilku minutach opuścił stadion o własnych siłach.
- Przyjechałem tutaj z pięcioma złamaniami, ale szło mi świetnie, wygrałem kwalifikacje i wydawało się, że mogę tu zwyciężyć. Nic z tego. Do tego, sądząc po tym, jak mnie boli kostka, pewnie wyjadę stąd nie z pięcioma, ale z sześcioma złamaniami - powiedział niepocieszony Torres, zapewniając, że mimo kontuzji z pewnością wystartuje w kolejnych zawodach, które odbędą się w jego mieście - Madrycie.