Ale mistrzyni świata wróciła już na skocznię i znów bierze do ręki złote tyczki (ale innego typu). Na nich właśnie bronić będzie w Daegu mistrzowskiego tytułu wywalczonego 2 lata temu w Berlinie.
Tyczka dla mężczyzn
- Te nowe tyczki trochę inaczej "pracują", czyli inaczej się wyginają i oddają energię - opowiada Rogowska. - Są cięższe i grubsze, dotąd ten typ był przeznaczony tylko dla męż-czyzn. Sądzę, że na nich skakać mogę tak samo albo i wyżej niż na poprzednich.
Po kontuzji w Sopocie panująca mistrzyni świata wciąż skacze z pewnym dyskomfortem. - Bolą mnie trzy palce: kciuk, wskazujący i środkowy. Ale cała ta sytuacja to po prostu nowa przeszkoda, która pojawiła się na mojej drodze. Z przeciwnościami losu trzeba sobie radzić - podkreśla Anna.
Patrz też: MŚ w Daegu. Grzegorz Sudoł śpi pod namiotem, aby zwiększyć wytrzymałość
Przed mistrzostwami świata miała jeszcze jeden plan, chciała przedłużyć rozbieg z 16 do 18 kroków. Niestety, nie udało się. - Pracowałam nad tym na treningach, ale rana spowodowała, że musiałam skupić się na ponownym pozbieraniu tego, co już było opanowane. Zabrakło czasu przed mistrzostwami świata - wyjaśnia Rogowska.
Stać ją na medal
Z rezultatem 4,75 m Rogowska zajmuje w tym sezonie czwarte miejsce na świecie. Liderką jest Jennifer Stuczynski-Suhr z USA (4,91), przed Niemką Martiną Strutz (4,78) i sławną Rosjanką Jeleną Isinbajewą (4,76).
- Jelena jest trudną i znakomitą rywalką. Lubię z nią skakać i rywalizować. Ale tak naprawdę każdy zawodnik i zawodniczka walczy sam z sobą, stara się wykonywać dobre skoki i pokonywać poprzeczkę. Ja skupiam się właśnie na tym. Zobaczymy, czy przyniesie to miejsce na podium. Jestem dobrze przygotowana i stać mnie na wysokie skakanie. I na medal - podkreśla.