Rok temu w tych zawodach Rogowskiej złamała się tyczka. Uraz dłoni, którego wtedy doznała, był fatalny, odczuwała go na mistrzostwach świata w Daegu, gdzie zajęła dopiero 10. miejsce.
- Wciąż odczuwam ból w stawie dłoni, ale na szczęście nie mam żadnych trudności w skakaniu. Dba o to mój fizjoterapeuta - uspokaja złota tyczkarka MŚ w Berlinie 2009.
"Super Express": - Może wreszcie skoczy pani 5 metrów?
Anna Rogowska: - Nie wykluczam tego. Musiałyby jednak zgrać się wszystkie elementy: szybkość, skoczność, siła, technika. Moje cele na ten sezon to pobicie rekordu życiowego, który wynosi 4,85 m, oraz medal olimpijski. W obu przypadkach szansę oceniam pół na pół. Londyn był do tej pory dla mnie szczęśliwy, odniosłam tam wiele sukcesów. Oby tylko nie padał podczas konkursu deszcz, bo to niebezpieczne dla mojej konkurencji.
- Czuje się pani silniejsza niż przed rokiem?
- W wyciskaniu leżąc podnoszę teraz sztangę ważącą ponad 80 kilo, choć sama ważę 60.
- Więc mogłaby pani przyłożyć
- O nie! Tylko w obronie własnej (śmiech).