- Muszę go szybko pokonać i nie przyjąć dużo ciosów, bo w poniedziałek mam posiedzenie rady miasta, muszę dobrze wyglądać - mówił przed walką Zegan. Sprawdziło się tylko tyle, że walka rzeczywiście była krótka.
Polak trafił urodzonego w Rosji Trojanowskiego ledwie kilka razy. A sam przyjmował całe serie potężnych ciosów. Po 3 rundach wyglądał jak ofiara rozboju. Gdyby trener Zygmunt Gosiewski nie rzucił na ring białego ręcznika - byłoby jeszcze gorzej.
- Nie widziałem żadnej jego walki, mówili mi, że nie ma doświadczenia, bo walczył wcześniej tylko z kelnerami - tłumaczył Zegan po porażce (6. w karierze). Jeśli równie nieudolnie będzie przemawiał w radzie miasta we Wrocławiu, nie ma żadnych szans na ponowny wybór.
- To był pogrzeb Zegana - stwierdził Andrzej Grajewski, promotor "Boom Booma". Nic dodać, nic ująć...
- Mam w kontrakcie zapis o możliwości rewanżu, ale jeszcze nie wiem, czy z niego skorzystam. Na razie nic nie wiem, muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć - mówił Zegan.