"Super Express": - Co się teraz dzieje w Kolumbii? Od tragedii minęło kilkadziesiąt godzin.
Manuel Arboleda: - Kolumbia przepełniona jest smutkiem. Zawsze mieliśmy dobre relacje z Brazylią, a ta tragedia jeszcze bardziej zbliżyła nas do siebie. Płaczemy razem z nimi. Płakałem ja, moja żona, moi szwagrowie. Nie da się obojętnie przejść obok tego. To wciąż temat numer jeden nie tylko w mediach kolumbijskich. Wszędzie mówi się głównie o tym dramacie.
- Wiadomo już, co się stało? Pojawiło się kilka hipotez.
- Niestety, wiele wskazuje na błąd ludzki. W tym momencie przeważa opinia, że im po prostu zabrakło paliwa! Niewiarygodne. Lot trwał bodaj 4,5 godziny, nie mieli żadnego zapasu! Trudno w to uwierzyć, ale chyba tak było. A nad lotniskiem w Medellin zrobił się korek. Kiedy wieża lotów zapytała pilotów tego samolotu, jak wygląda sytuacja, oni mieli najpierw zgłosić awarię elektroniki, ale podobno w pierwszym momencie nie wspomnieli, że kończy im się paliwo! W związku z tym kontrolerka lotów dała pierwszeństwo lądowania innemu samolotowi, który sygnalizował, że musi pilnie usiąść. Samolot piłkarzy zaczął robić kółka nad Medellin, czekając na swoją kolej. Niestety nie doczekał się. Spadł.
- Niedoszły rywal, kolumbijskie Atletico Nacional, zaproponował, aby puchar przyznano Brazylijczykom. Co o tym sądzisz?
- Pomyślałem o tym, zanim jeszcze Atletico wykonało taki gest. Superinicjatywa.
- Z innej beczki. Niedawno prezydent Kolumbii dostał Pokojową Nagrodę Nobla za doprowadzenie do ugody z partyzantką, co ma zakończyć wieloletnią wojnę domową. Ale w referendum na temat pokoju zagłosowałeś na "nie". Dlaczego?
- Wszyscy w Kolumbii chcemy pokoju, ale nie na takich zasadach. Porozumienie wypracowane przez prezydenta jest zwycięstwem morderców. Przez lata zabijali ludzi, handlowali narkotykami, porywali dzieci. A teraz obejmuje ich amnestia, nie odpowiedzą za swoje czyny. Teraz tamci bandyci będą bezkarni, wielu z nich już się wybiera do polityki. Za kilka lat prezydentem Kolumbii może więc zostać morderca. Taki pokój, z krwią na rękach, mnie nie interesuje!