- Mogę powiedzieć, że tak bardzo się nie cieszyłem - wyznał "Super Expressowi" mistrz Europy. - Nie był to idealny wyścig w moim wykonaniu. Źle odbiłem się ze słupka, nie najlepiej wykonałem technicznie nawroty i nie czułem komfortu pod wodą, przed wynurzeniem się. Nie zmęczyłem się też zanadto.
Jego trener Jacek Miciul nie był zdziwiony osiągnięciem podopiecznego.
- Przed odlotem do Francji zrobiliśmy sprawdzian w Zielonej Górze i czas wypadł niemal taki sam. - A w finale Radek zanadto się "nie zakwasił", więc stać go na większy wysiłek. Popracujemy nad tym od poniedziałku. Zresztą "poluzowanie" treningu przed startem trwało tylko pięć dni. A przed grudniowymi mistrzostwami świata wyniesie dwanaście dni, tak jak przed igrzyskami w Londynie (tam Radek był czwarty - przyp. red.). Celem będzie medal. Najlepiej złoty.
Obaj jeszcze wczoraj wrócili do kraju. W weekend "Kawa" startować będzie w GP Polski w Poznaniu. Na siedmiu dystansach.
- Po części dlatego, żeby trener mógł nieco zarobić - nie krył "Kawa". - Bo jeśli uzyskam najlepszy wynik mityngu, to obaj dostaniemy po tysiąc złotych. Zależy mi na tym, bo on jest dla mnie jak drugi ojciec. A niedawno obniżono mu zarobki w szkole sportowej, gdy wziął urlop i pojechał ze mną na mityng Pucharu Świata.
- Od lat nie dostałem tak niskiej wypłaty jak za październik. I już szukam nowego zatrudnienia - przyznał Jacek Miciul.