- Na trybunach będą też moi rodzice. Presja psychiczna będzie duża, ale postaram się nad nią zapanować - mówi "Super Expressowi" Partyka.
- Jak wysoko sięgają pani ambicje?
- Zagrać jak najlepiej (śmiech). A poważnie mówiąc, to na pewno jestem w stanie powalczyć o co najmniej jeden medal. Szanse na to są, zwłaszcza w drużynie. Może być nawet złoto, ale... może i nie być medalu. Na pewno też z "Ksenią" (Xu Jie) będziemy walczyć o podium w deblu. Raz się udało, gdy nikt na nas nie liczył, a rok temu byliśmy blisko strefy medalowej.
- Czy jako partnerka "Kseni" zna pani jakieś słowa po chińsku?
- Tylko kilka "cześć, do widzenia, dziękuję". Ale ona świetnie mówi po polsku.
- To będą chyba "azjatyckie mistrzostwa Europy?"
- Rzeczywiście, kibice mogą odnieść takie wrażenie. Wiele drużyn ma w składzie po jednej-dwie Chinki. Sądzę jednak, że w finale singla zagra jedna Europejka
- Czyli Azjatki można pokonać.
- Tak, tylko nie można głupio tracić punktów, trzeba być w życiowej formie i trafić na ich słabszą dyspozycję. Od nich oczekuje się, że będą zawsze wygrywać, a od nas nie. Więc ja zagram na luzie.