Znakomita dyspozycja Adama Małysza (31 l.) przyjemnie zaskoczyła kibiców. Ale jego zwycięstwo w mistrzostwach Polski nie było żadną niespodzianką ani dla niego, ani dla fizjologa prof. Jerzego Żołądzia (47 l.).
Żołądź, współtwórca sukcesów Małysza z lat 2001-2003, w kolejnych sezonach tylko doraźnie udzielał pomocy "Orłowi z Wisły". Teraz na prośbę Adama znów pracuje z nim regularnie. - Po dokładnych analizach mogę stwierdzić, że Adam ma wciąż bardzo duży potencjał energetyczny i techniczny. Wiele jeszcze może osiągnąć i nie wykluczam, że znów będzie wspaniale latał i wygrywał. Na pewno nie jest wyeksploatowany fizycznie - podkreśla.
"Super Express": - Podobały się panu jego skoki w Wiśle?
Jerzy Żołądź: - Przypominały te najlepsze, z czasów, gdy dominował na skoczniach. Ma wyraźną zwyżkę formy. Naprawdę ładnie jak na ten etap. Widać, że nabiera mocy mięśni przy odbiciu i teraz pod tym kątem musi rozwijać technikę skoku.
- Wróciliście do dawnych metod treningowych?
- Obecny proces przypomina ten sprzed mistrzostw świata 2001 i 2003, które przyniosły złote medale. To optymalizacja treningu w stosunku do wypoczynku, regeneracji i odpowiedniego żywienia.
- Prezes Apoloniusz Tajner mówił, że zastosowaliście "odtruwanie" po nadmiarze ćwiczeń siłowych w poprzednich latach, które nadwyrężyły i przemęczyły mięśnie Małysza.
- Zwiększenie elementu wypoczynku to rzeczywiście jeden ze składników przygotowań. Ale wolę słowo "optymalizacja" niż "odtruwanie". Trening Adama jest właśnie optymalny na tym etapie. Bo trening wywołać ma takie zmiany biochemiczne w mięśniach i całym organizmie, które spowodują wzrost możliwości wysiłkowych mięśni.