Złoty medal Dołęgi to niespodzianka. Polski
ciężarowiec ma za sobą wyboisty sezon. Na początku roku zmagał się z
kontuzją kolan, a w marcu przeszedł dwie operacje. Treningi wznowił w
czerwcu, więc do mistrzostw świata przygotowywał się ledwie przez
cztery miesiące.
Rosjanina Dmitrija Łapikowa pokonał jednak o pięć kilogramów i zdobył
złoto. Po powrocie do Polski ciągle narzeka na brak spokoju. -
Przylatując do kraju myślałem tylko i wyłącznie o wypoczynku. Śpię po
trzy godziny dziennie, udzielam bardzo wielu wywiadów, rozmawiam ciągle
z dziennikarzami, ale tak to już jest, kiedy osiągnie się taki sukces -
powiedział Dołęga dla TokSport. Dodał, że szum medialny powinien
ucichnąć za "10 dni do dwóch tygodni".
Trzy lata temu na Dominikanie Dołęga także zdobył złoto mistrzostw
świata. Zapytany o to, czym różnią się oba medale, odpowiedział: -
Tamten konkurs był małym horrorem, zaliczyłem wtedy podrzut dopiero w
trzecim podejściu. W Goyang City było spokojniej, bo uzyskałem większą
przewagę.
Mistrz świata śpi tylko 3 godziny
Ciężarowiec Marcin Dołęga, który w koreańskim Goyang City zdobył mistrzostwo świata w kategorii 105 kg, wrócił już do kraju, ale spokoju jeszcze nie zaznał. - Zainteresowanie ze strony mediów jest bardzo duże - wyznał na antenie radia TokSport.