Mistrzyni leczy się prądem

2009-10-13 4:00

Ten skok radości po wspaniałym rzucie, w którym Anita Włodarczyk (24 l.) pobiła rekord świata i zapewniła sobie złoto w rzucie młotem na MŚ, omal na dłużej nie przerwał jej kariery. Na szczęście okazuje się, że naderwanych podczas tego feralnego skoku ścięgien nie trzeba operować.

- Bałam się operacji, bo byłaby pierwszą w moim życiu. Na szczęście doktor Robert Śmigielski ocenił, że operacja nie będzie potrzebna - zdradza nam mistrzyni świata w rzucie młotem Anita Włodarczyk.

Teraz przechodzi intensywną rehabilitację w sanatorium w Busku-Zdroju.

- Poddawałam się kąpielom siarkowym i borowinowym, bardzo pomogła mi terapia pulsującym polem magnetycznym. Jestem... najmłodsza w sanatorium, średnia wieku kuracjuszy wynosi tu około 60 lat - śmieje się Włodarczyk.

Po tym feralnym skoku w Berlinie wiele osób cytowało Anicie słynny rym: "Żeby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała" z wiersza Juliana Tuwima. Mistrzyni świata zamierza teraz odpowiadać tym osobom drugim zdaniem z wiersza Juliana Tuwima: "Ale gdyby nie skakała, toby smutne życie miała".

Włodarczyk ma nadzieję, że po udanych zabiegach w Busku za cztery tygodnie będzie już mogła rozpocząć przygotowania do nowego sezonu.

- Ale już z nowym trenerem, Krzysztofem Kaliszewskim, który w tym roku pomógł wrócić na podium Szymonowi Ziółkowskiemu (34 l.). Do współpracy z Czesławem Cybulskim, z którym rozstałam się w końcu lipca, nie powrócę. Przemyślałam to i uznałam, że nie chcę - mówi mistrzyni świata.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze