MŚ w Daegu 2011: Ptasie mleko zaszkodziło naszym gwiazdom

2011-09-06 4:00

Piotr Małachowski, Tomasz Majewski i Szymon Ziółkowski zawiedli, Anita Włodarczyk, Anna Rogowska i Grzegorz Sudoł przegrali z kontuzjami. Medale umykały jeden po drugim polskiej ekipie w mistrzostwach świata w Daegu. A kiedy podium było o krok, brakowało łutu szczęścia, jak Marcinowi Lewandowskiemu, Karolinie Tymińskiej czy męskiej sztafecie 4x100 m.

- Ale w przyrodzie wszystko musi się wyrównywać. Dwa lata temu w Berlinie mieliśmy tak dużo fartu, że teraz musiało się to odbić w drugą stronę - twierdzi Józef Lisowski (55 l.), trener sztafety 400-metrowców, która po raz pierwszy od wielu lat nie znalazła się w finale.

Lisowski wyklucza tezę, że nasi reprezentanci "ugotowali się", przylatując do dusznego, gorącego Daegu kilkanaście, nawet dwadzieścia dni przed MŚ. - Schemat przygotowania został sprawdzony przed igrzyskami w Sygney i Pekinie oraz mistrzostwami świata 2007 w Osace. Każda godzina różnicy czasu na wschodzie wymaga półtorej doby aklimatyzacji - wyjaśnia.

Lisowski ma swoją teorię na temat nagłej utraty formy przez nasze niektóre lekkoatletyczne gwiazdy. - Chyba trzeba większej dawki treningu mentalnego. Może też rozleniwiły ich znakomite warunki treningowe. O ile bowiem w kraju brakuje pieniędzy na szkolenie młodzieży, o tyle najlepszym zawodnikom brakowało tylko ptasiego mleka. A czasami trzeba ostrzejszych bodźców, by przygotować mistrzów - sugeruje szanowany trener.

O słabości psychicznej gwiazd wspominał też Henryk Olszewski, trener Majewskiego:

- Tomek był dobrze przygotowany i nic nie wskazywało na tragedię. Przyjemnie było na niego patrzeć nawet na rozgrzewce przed finałem. Myślał jednak mocno o tym, żeby osiągnąć 22 metry. A gdy nie utrzymał się w kole w pierwszym, bardzo dalekim rzucie, coś go sparaliżowało. Ale nie przełożę go przez kolano, bo jest traktowany jak trzeci syn w mojej rodzinie. Trzeba jednak to jakoś rozgryźć, porobić testy psychologiczne.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze