- Pojawiły się sugestie, że świat nam odpłynął, bo rywale byli lepsi we wspomaganiu. Są podejrzenia niewykrywalnego dopingu genetycznego... Co pan o tym sądzi?
Paweł Słomiński (41 l.), główny trener reprezentacji pływackiej: - Nie znam tej metody i nigdy mnie to nie interesowało. My nie sięgnęliśmy po doping genetyczny i jestem z tego powodu szczęśliwy. Nie wiem, czy warto ryzykować zdrowie i życie nawet dla złotego medalu.
- A jeśli rywale tak czynią?
- Jeżeli jest stosowane - jak słyszę - wszczepianie wirusów w celu kontrolowanego wytwarzania białka przez komórki, jeżeli stosuje się niewykrywalne syntetyczne EPO, to praktycznie nie mielibyśmy szans ze światem. Ale w kategoriach czystego sportu wierzę, że oczywiście możemy rywalizować z najlepszymi, bo pokazaliśmy to już wiele razy.
- Czy w takich warunkach ma pan jeszcze ochotę gonić świat?
- Oczywiście! Sport wymaga ambicji i wyzwań. I składa się nie tylko z sukcesów, ale i porażek. Mnie te drugie tylko bardziej mobilizują. Chcę, żeby nasi pływacy znowu skutecznie ścigali się ze światem i wszystko w tym celu zrobię. Ale pierwszy krok do sukcesu to odbudowa relacji pomiędzy trenerami i zawodnikami. Wspólne cele, autorytet i wiara w środki treningowe. I bezwzględnie konieczne są kryte pływalnie 50-metrowe z pełnym zapleczem.
- Bez tych pływalni się nie da?
- Można liczyć na cuda, jak w poprzednich trzech latach. Próbować trzeba. Jednak jeśli one nie powstaną, to będziemy podnosić się i upadać, aż upadniemy na dobre.