Fiński fachowiec od kilku dni pracuje z naszym najlepszym skoczkiem w Lahti. Po serii testów biomechanicznych z grubsza wiadomo, co dolega "Orłu z Wisły".
- Mówiąc najprościej, odbicie Adama jest szybkie, ale krótkie - tłumaczy Lepistoe. - To są elementy techniczne, które przekładają się na jakość skoku. Przez ten błąd brakuje siły wybicia. Małysz musi pomału odbudować technikę. Dwa razy dziennie jesteśmy na skoczni, mamy też zajęcia w hali treningowej. Przyglądam się mu i mam nadzieję, że do wtorku uda się zrealizować nasz plan.
Lepistoe przyznaje, że czasu na poprawę nie jest za dużo. - Nie wiem, czy do konkursów w Zakopanem można będzie odczuć wyraźną zmianę - uważa Fin. - Za to nic nie stoi na przeszkodzie, by udało się odzyskać formę przed mistrzostwami świata w Libercu. Pod warunkiem, że ten okres wykorzystamy optymalnie.
Fiński trener przypomina, że nie pierwszy raz zajmuje się ratowaniem podupadłych gwiazd skoków. - Taka sytuacja może się przydarzyć każdemu - twierdzi. - Nie ma wielkich skoczków, którzy nie przechodziliby kryzysów. Najważniejsze, żeby w porę reagować.
Najlepiej pamięta przypadek słynnego Janne Ahonena. - W 2002 roku prosił mnie o pomoc, bo przed igrzyskami w Salt Lake City skakał źle - opowiada Lepistoe. - To był nieco inny problem niż ten Małysza, poza tym mieliśmy trochę za mało czasu. Mimo to Ahonenowi udało się wtedy wywalczyć czwarte miejsce na średniej skoczni.