- W zawodach paraolimpijskich wygrałam już wszystko, co można, i czuję się spełnioną zawodniczką. Nie ukrywam natomiast, że marzy mi się zdobycie tego samego w sporcie olimpijskim - wyjawiła Natalia, która w rywalizacji pełnosprawnych zdobyła jeden srebrny i dwa brązowe medale mistrzostw Europy w deblu i w drużynie. - Zamierzam próbować, a przede mną chyba jeszcze wiele lat gry w tenisa stołowego. Nie wykorzystałam w pełni swoich możliwości. Chcę się rozwijać i wygrywać jak najwięcej.
"Super Express": - Czy jako sportowiec czuje się pani osobą pełno-czy niepełnosprawną?
Natalia Partyka: - Brak prawego przedramienia wcale mnie nie ogranicza. Nie ma żadnego problemu. Czuję się sportsmenką pełnosprawną.
- A może posiadanie tylko lewego ramienia sprawia, że gromadzi się w nim zwiększona moc?
- Być może coś w tym jest. W każdym razie lewą ręką mogę grać bez ograniczeń i na wysokim poziomie.
- Mawia się też, że leworęczni są bardziej inteligentni...
- Słyszałam taką opinię, ale nie wypada mi się do niej odnosić. Każdy robi najlepiej to, co potrafi. Na razie mi wychodzi i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.
- Żeby było lepiej, trzeba wygrywać z Azjatkami. Nie wzdycha pani, że uprawia taką "skośnooką" dyscyplinę i ciężko nawiązać rywalizację z Chinkami?
- Czasami może wzdycham, bo nie da się ukryć, że tenis stołowy jest zdominowany przez Azjatki. Wygrywają wszystko, co można. Może mają sprzyjające cechy genetyczne. Ale przede wszystkim ten kontynent ma wielkie tradycje, wielu zawodników, świetne obiekty i świetnych trenerów. I bardzo dużo trenują. Ale wierzę, że można pokonać Chinki. Mam cel, by je dojść.
- W czym musi się pani poprawić, żeby się to spełniło?
- Mam nad czym pracować. Choćby poprawić grę w obronie i przy siatce. Bo moja najsilniejsza strona to atak. Nie mierzono prędkości uderzanej przeze mnie piłeczki, ale dochodzi pewnie chwilami do 150 km/godz. Mam nadzieję, że najlepsze jeszcze przede mną.