Spis treści
- Tomaszewski: Mieliśmy przed nimi trzęsiawkę
- Polacy nie byli gorsi od Brazylijczyków
- Górski to był papież polskiej piłki
- Jedno piwko nikomu nie zaszkodziło
Polacy jechali na mundial jak na pożarcie. Byli w grupie z Włochami i Argentyną, absolutnym topem ówczesnego futbolu. Grali jednak jak z nut, wygrywali mecz za meczem. Pierwsza porażka przyszła dopiero w ostatnim spotkaniu drugiej fazy grupowej, z Niemcam, po golu legendarnego Gerda Muellera. To spotkanie nigdy nie uleci z pamięci Tomaszewskiego.
Jerzy Dudek wstrząśnięty śmiercią Diogo Joty. Poruszające słowa o tragedii gwiazdy Liverpoolu
Tomaszewski: Mieliśmy przed nimi trzęsiawkę
- Oczywiście mieliśmy przed nimi trzęsiawkę - wspomina legendarny bramkarz w rozmowie z "Super Express": - Po pierwsze graliśmy na tej wodzie, w składzie rywali Beckenbauer i reszta, fenomenalnie grali. Ale my po tym meczu otrzymaliśmy nieprawdopodobnego psychicznego kopa, chociaż przegraliśmy. Piłkarze niemieccy wypowiadali po meczu: „Kurde moll, ale ci Polacy grali! Skąd oni się wzięli?”. Teraz można sobie pomyśleć co by było, gdyby tej wody nie było – zastanawia Tomaszewski.
Grzegorz Lato wciąż wściekły na Lewandowskiego! Kuleszy też się dostało. Mocne oceny [ROZMOWA SE]
Polacy nie byli gorsi od Brazylijczyków
Ledwie Polacy otrzepali się po porażce z Niemcami, a już przyszło im walczyć o trzecie miejsce. Z Brazylijczykami, którzy byli faworytami tego spotkania.
- To byli jeszcze wtedy mistrzowie świata - przypomina Tomaszewski. - I my na tych dopalaczach, jak to się mówi, graliśmy siódmy mecz i wcale nie byliśmy gorsi od Brazylijczyków! Oczywiście oni pokazali, że ich technika jest nieprawdopodobna, ale nadrabialiśmy właśnie ambicją i wolą walki. Wygraliśmy to spotkanie. To chyba było zasługą przede wszystkim pana Kazimierza, bo on z nas stworzył zespół. Mogę powiedzieć, że pan Kazimierz Górski był dla mnie takim Mikołajem Rejem, który potrafił powiedzieć, że Polacy nie gęsi i swoich futbolistów mają. Miał swoją wizję. To był dla mnie najwybitniejszy polski trener – zaznacza.
Kazimierz Górski i tajemnice jego trenerskich sukcesów. Jedno słowo powtarzają wszyscy podopieczni
Początek lipca to dla kibiców piłkarskich czas wspomnień o najwspanialszych chwilach polskiego futbolu. 3 lipca 1974 roku odbył się legendarny „mecz na wodzie” Polska – RFN (0:1), a trzy dni później mecz o trzecie miejsce, w którym Polacy pokonali Brazylię. O tamtym czasie z rozrzewnieniem mówi Jan Tomaszewski (77 l.), który zagrał w obu spotkaniach i był gwiazdą reprezentacji.
Górski to był papież polskiej piłki
Tomaszewski nieco też mitologizuje Górskiego, nazywając go „papieżem polskiej piłki”. Nie ma jednak wątpliwości, że sukcesów może pozazdrościć mu każdy. Może oprócz Antoniego Piechniczka, który również zdobył medal na mundialu.
- Gdyby Pan Kazimierz był selekcjonerem tej reprezentacji z Piszczkiem, Krychowiakiem, Błaszczykowskim i Lewandowskim, to oni byliby medalistami mistrzostw świata i Europy - przekonuje były kadrowicz. - Dla mnie był to papież polskiej piłki, wiedział co, gdzie, kiedy, jak. I do tego wszystkiego był nieprawdopodobnym trenerem. Andrzej Strejlau mu pomagał, Jacek Gmoch był tym bankiem informacji. To dla mnie była święta trójca polskiego futbolu – podkreśla.
Jedyny taki król! Grzegorz Lato w doskonałej formie, pełen humoru i werwy na urodziny
Jedno piwko nikomu nie zaszkodziło
Polacy na mundialu w 1974 roku musieli liczyć się z rygorem. Jednak po niektórych meczach Górski im nieco odpuszczał.
- Muszę podkreślić, że nie byłoby Tomaszewskiego, gdyby nie było pana Kazimierza Górskiego - mówi z całą stanowczością legendarny bramkarz. - Wielu innych zawodników może powiedzieć to samo, bo on podchodził do nas z pewnym rygorem, z pewną linią, której nie wolno było przekroczyć. Ale więcej wolno nam było, kiedy mieliśmy wolne. Dlaczego nie? „Czym się różnicie od innych ludzi?” - mawiał. I podchodził do nas jak kolega. Jednak na treningu wymagał, podczas meczu wymagał, na odprawie też i temu nie można było się sprzeciwić. Po meczu mogło być jednak i piwko. Pan Kazimierz niejednokrotnie mówił, że jedno piwko nikomu nie zaszkodziło – kończy Tomaszewski.
