Rocznica śmierci Kazimierza Górskiego

i

Autor: ADM/CAF - STANISLAW JAKUBOWSKI / SUPER EXPRESS

Odszedł 19 lat temu...

Kazimierz Górski i tajemnice jego trenerskich sukcesów. Jedno słowo powtarzają wszyscy podopieczni

2025-05-23 11:40

Dziewiętnaście lat temu, 23 maja 2006, po nierównej walce z chorobą nowotworową, w wieku 85 lat odszedł Kazimierz Górski. „Trener Tysiąclecia” – trudno byłoby znaleźć w Polsce kibica, który z tym tytułem, jakim obdarzono Pana Kazimierza, śmiałby polemizować. Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, stał się symbolem wielkości i chwały polskiego futbolu. Nieprzypadkowo to jego pomnik wita wszystkich przybywających na Stadion Narodowy w Warszawie.

Spis treści

  1. Kazimierz Górski rozmawiał z nimi jak ojciec
  2. „Polskiej piłce wcześniej brakowało Górskiego”
  3. Tajemnice sukcesów Górskiego: wizjonerstwo, intuicja, odwaga
  4. Górskiego ścieżki pod prąd: potrafił „odkurzyć starych”
  5. „Ojciec” skarcić też potrafił

Życiorys Pana Kazimierza – tak charakterystyczny dla milionów rodaków, urodzonych na Kresach, a po wojnie, w efekcie jałtańskich układów światowych mocarstw, zmuszonych do opuszczenia Lwowa, Stanisławowa, Łucka, Tarnopola – każdy szanujący się fan futbolu (i historii) zna doskonale; znaleźć go zresztą można w licznych jego biografiach i autobiografiach. Wiele w nim dramatycznych wydarzeń, związanych z życiem pod rządami dwóch totalitaryzmów: brunatnego i czerwonego. I wiele zasługuje na osobne potraktowanie – jak choćby słynny „mecz pod karabinami” w czasie niemieckiej okupacji Lwowa. On sam do niego wracał niechętnie, choć przecież u jego boku w piłkę zagrali wtedy byli (i późniejsi) reprezentanci kraju…

Kazimierz Górski rozmawiał z nimi jak ojciec

Zapewne wszystkie te dramatyczne przeżycia z czasów dojrzewania i młodości (w chwili wybuchu II wojny światowej Kazimierz Górski miał 18 lat) w znaczący sposób ukształtowały jego charakter, w którym wrażliwość i empatia okazały się cechami… najczęściej podkreślanymi przez jego późniejszych podopiecznych. - Zawsze rozmawiał z nami jak ojciec – powie zawsze twardy jak skała chłop ze Śląska, Zygmunt Maszczyk, gdy 45 lat po olimpijskim złocie z Monachium’72, schorowanego i z trudem odtwarzającego emocje sprzed lat, odwiedziłem go 1000 kilometrów od rodzinnych Siemianowic. I zaszklą mu się oczy na dźwięk nazwiska ukochanego trenera, co będzie bardziej wymowne niż jakiekolwiek zdania wielokrotnie złożone…

Wzruszenie ściska nas za gardło, gdy słuchamy opowieści o trenerze wszech czasów. W niedzielę skończyłby 104 lata, a więc „Ćmaga dla pana Kazia!” [ROZMOWA SE]

- Był bardzo opiekuńczym człowiekiem – potwierdzi wiślak Adam Musiał, kolejny z „Orłów Górskiego” ze wspaniałej epoki lat 70. A potem doda, również wzruszony, na jednym oddechu: - Ja byłem półsierotą, więc odczuwałem to w szczególny sposób. Był dla mnie jak ojciec, którego nie miałem

„Polskiej piłce wcześniej brakowało Górskiego”

Ojciec – tak powiedzą o nim jeszcze Antoni Szymanowski, Grzegorz Lato, paru innych. Z jednej strony – to oni stworzyli jego legendę, bo przecież to oni wygrywali mecze na murawie. Ale i on wielu z nich stworzył dla reprezentacji. Zygfryd Szołtysik grał w niej od wielu lat, ale dopiero Górski w pełni jego talent i możliwości wykorzystał, pozwalając mu zostać mistrzem olimpijskim. – U trenera Górskiego dobrze się czułem od pierwszego jego meczu, przeciwko Szwajcarii – powie po dekadach „Mały”. - Kogoś takiego trzeba było polskiej piłce, w której talentów nie brakowało. Brakowało natomiast kogoś, kto by je na boisku poukładał i pozwolił wygrywać.

Nie są to puste słowa; w maju 1971 w Lozannie, w selekcjonerskim debiucie późniejszego „trenera wszech czasów” polskiej piłki, nasi wygrali z Helwetami 4:2, a Szołtysik jako pierwszy zapisał się w rubryce zatytułowanej „gole Polaków za kadencji Kazimierza Górskiego”. Z wyjściowej jedenastki szesnaście miesięcy później na turnieju olimpijskim w Monachium znalazło się tylko czterech graczy.

Tajemnice sukcesów Górskiego: wizjonerstwo, intuicja, odwaga

Wizjonerstwo: to jest bodaj najcenniejsza cecha Pana Kazimierza, pozwalająca mu odnosić sukcesy w pracy trenera. Potrafił wypatrzyć piłkarski talent u młodego chłopaka, a potem wykorzystać go w najlepszy możliwy sposób na murawie. I to począwszy już od pierwszych trenerskich przymiarek, w roli opiekuna kadry juniorskiej. W połowie lat 50. potrafił w trzecioligowym (!!!) Kolejarzu Katowice wypatrzeć rosłego, silnego jak tur i ambitnego Stanisława Oślizłę, który zdominuje następną dekadę na pozycji reprezentacyjnego stopera. I którego piękną reprezentacyjną przygodę zakończy… Kazimierz Górski, kiedy obejmie selekcjonerskie stery.

- Kaziu miał niezwykłą intuicję. I odwagę. To nie była oczywista rzecz: podziękować legendom reprezentacji – takim jak choćby Oślizło - i zastąpić je chłopakami z młodzieżówki, którą wcześniej trenował. Adaś Musiał, Antek Szymanowski, Leszek Ćmikiewicz, Kaziu Kmiecik… Tak, takiego nosa miał tylko Kaziu – przypomina Grzegorz Lato, też debiutujący najpierw w kadrze młodzieżowej Górskiego, potem pociągnięty przez niego do zespołu narodowego.

W tej odwadze i poszukiwaniu nowych twarzy selekcjoner był konsekwentny. Lato raz jeszcze: - Niech pan zobaczy: 22-letniego Mirka Bulzackiego nagle wyciągnął z kapelusza, na najważniejsze mecze w 1973 (mowa o obu spotkaniach z Anglią w eliminacjach MŚ). A potem zastąpił go na mundialu jeszcze młodszym, 20-letnim zaledwie Władkiem Żmudą.

Górskiego ścieżki pod prąd: potrafił „odkurzyć starych”

Wizjonerstwo Pana Kazimierza przejawiało się jednak nie tylko w stawianiu na młodych i coraz młodszych. Potrafił też – wbrew medialnym burzom - „odkurzyć starych”, którzy stawali się bohaterami. Mecz z Anglikami na Stadionie Śląskim w 1973 to do dziś jedyne nasze zwycięstwo nad tym rywalem. Jednym z bohaterów spotkania został wtedy Jan Banaś, którego ligowa forma była wówczas – delikatnie mówiąc – średnia.

Kazimierz Górski odszedł 19 lat temu. Był kopalnią cytatów, jego słowa towarzyszą nam do dziś

„Ale ja go potrzebuję, a przecież nie oduczył się nagle grać w piłkę. W 10 dni doprowadzę go do formy” - zapowiedział Kazimierz Górski. I słowa dotrzymał, dzięki czemu – mimo upływu ponad 50 lat – wciąż można dyskutować o nierozstrzygalnym dylemacie: czy Banaś zmienił lot piłki po centrze-strzale Roberta Gadochy z wolnego, a może uczynił to Bobby Moore?

Podobnie było trzy lata później, gdy przed igrzyskami w Montrealu nagle przypomniał sobie o przywoływanym już Maszczyku, przez wiele miesięcy nieobecnym w kadrze. „Ma tę przewagę nad swoimi młodszymi kolegami, że jest solidny. Rzetelny w piłkarskiej robocie. Wiem, jakie zadania mogę mu powierzyć i wiem również to, że choćby się miał podpierać rzęsami, to je zrealizuje” – pan Zygmunt wycinek prasowy z tymi słowami Górskiego, mimo upływu pół wieku, przechowywał jak relikwię. I za każdym razem, gdy do niego wracał, oczy mu się „pociły”…

„Ojciec” skarcić też potrafił

Był Kazimierz Górski dostarczycielem niesamowitych emocji – złoto i srebro olimpijskie, brąz mistrzostw świata, niezapomniane mecze z Anglią, Włochami, Argentyną, Brazylią, RFN, Holandią – dla kibiców. Tych emocji – jak widać z powyższych cytatów i wspomnień – dostarczał też jednak swym podopiecznym. Czy tylko tych pozytywnych? Niekoniecznie. Jako sprawiedliwy „ojciec”, wychowawca i trener, niesfornych też w razie potrzeby skarcić potrafił. Ale to temat na zupełnie inną opowieść...

Quiz. Czy rozpoznasz piłkarzy z PRL-u. Brak 15/15 to wstyd dla fanów futbolu!
Pytanie 1 z 15
Zacznijmy od czegoś prostego. Ten były piłkarz reprezentacji Polski grał w Widzewie Łódź, Juventusie Turyn i AS Romie. Po latach kariery był m.in. trenerem reprezentacji Polski oraz szefem PZPN. Jest nim?
Boniek
Sport SE Google News

Najnowsze