Neymar i Messi

i

Autor: archiwum se.pl

Neymar - zbawca czy przekleństwo Barcelony?

2013-07-04 12:51

Takiego wejścia w świat europejskiego futbolu nie miał nikt. Nawet Maradona. Na Starym Kontynencie stał się gwiazdą, nim ktokolwiek zdążył przekonać się o jego umiejętnościach. Nagrania z szatni obiegły internet, plotki na temat życia prywatnego znał każdy, nawet średnio zainteresowany, a historie o wielkich pieniądzach tylko legendę - kolejnego już - następcy Pelego rozdmuchały do niewiarygodnych rozmiarów. Prawdziwa ikona popkultury. W opinii zdecydowanej większości fachowców, przyszły zdobywca Złotej Piłki FIFA. Antidotum na problemy Barcelony. Neymar.

Potwierdzenie jego transferu do Barcelony przyjęto jednoznacznie. 'Duma Katalonii' jednym posunięciem kolejny raz poszybowała w przestworza i pozbawiła resztę zespołów jakichkolwiek szans na skuteczną rywalizację. Wyścig po Mistrzostwo Hiszpanii nim się rozpoczął, właściwie się skończył. Real popełnił falsart, zamiast skupować najcenniejsze egzemplarze piłkarzy z reszty Europy, niczym niedzielny grzybiarz ruszył na poszukiwania trenera, nie mając pojęcia gdzie takowego znaleźć, a reszta ligi, jak była, tak jest smutna, biedna i stale zmagająca się z kryzysem. Liga Mistrzów? Trofeum można już grawerować, konkurencja została w blokach startowych. I tylko Johann Cruyff mimochodem rzucił, że Neymar do Messiego pasuje niespecjalnie, ale kto przejmowałby się marudzeniem sfrustrowanego emeryta?

W tej ogólnej atmosferze katalońskiego entuzjazmu pozostaje właściwie tylko jedno pytanie: a może dziadek z Holandii ma rację? Styl Barcelony jest bowiem powszechnie znany. Na tyle, że reprezentacja oparta na siedmiu zawodnikach 'Blaugrany' została przed chwilą rozjechana przez, pędzącą z impetem godnym dobrze naoliwionego Simsona, reprezentację Brazylii. Jose Mourinho gnębił Katalończyków wystawiając pierwszy skład, rezerwy, a nawet Moratę na lewym skrzydle. Bayern Monachium w boksie ryzykowałby dyskwalifikacją. Nokautował w półfinałowym starciu Ligi Mistrzów już w Monachium, na Camp Nou kopał nieprzytomnego. Zarazem filozofia gry to podstawa istnienia klubu. Każdego można zastąpić, stategii gry już nie bardzo. Guardiola odszedł, bo szukał alternatywy i odbił się od ściany. Vilanova jest konserwatywny, więc został, mimo że może się podpisać jako reżyser olbrzymiej kompromitacji. Gwarantuje ciągłość. Jakakolwiek by ona nie była.
Jak w tym wszystkim odnajdzie się Neymar? W teorii - znakomicie. Barcelona potrzebowała dynamiki na skrzydłach i Brazylijczyk ją gwarantuje. Niejeden kibic na trybunach Maracany przyglądał się grze Neymara z bliższej odległości, aniżeli pilnujący go Arbeloa, spóźniony w kryciu jak pośpieszny z Krakowa do Warszawy. Potrafi wszystko, ale zarazem uwielbia to pokazywać. Egocentryk to za małe słowo. W Santosie prawo wykonywania karnych wywalczył sobie siłą, przy okazji zwalniając trenera. Mając więcej siły w nogach, najpewniej wykonywałby wolne nawet z własnej połowy. A nuż się uda. Jeden taki w Katalonii już był. Kosztował fortunę, pograł rok, zajmował strefę boiska przypisaną Messiemu i wyleciał na wypożyczenie do Mediolanu.
To nie jest przypadek, że w Katalonii większość piłkarzy ofensywnych obniża poziom. Ibrahimovic, Villa [wszystkiego kontuzją tłumaczyć się nie da], Sanchez czy Fabregas. Drużyna kręci się wokół Messiego i kto nie chce się do tego przyporządkować, odpada. Argentyńczyk strzela, podaje i decyduje o kolejnych akcjach. Strefa od 30 metra do bramki przeciwnika należy do niego. Osławiona tiki - taka to styl wymyślony pod największego asa drużyny. 'Klepanie' w do momentu, gdy czterokrotny zdobywca Złotej Piłki znajdzie lukę i da sygnał do ataku. Wyjmujemy z tej układanki Argentyńczyka i dostajemy reprezentację Hiszpanii. Polotem dorównującą zmaganiom wędkarzy.
Neymar postawi to wszystko na głowie. Trudno wyobrazić sobie byłego piłkarza Santosu akceptującego ślamazarne tempo gry, jeszcze ciężej uwierzyć, że w kluczowym momencie odda piłkę Messiemu i potulnie ruszy w pole karne czychać na ewentualną dobitkę. Komicznie może wyglądać moment, gdy zbaraniałym Katalończykom przyjdzie przyglądać się fikuśnym zwodom Brazylijczyka na skrzydle, a nawet zabawniej, gdy szarża się powiedzie i nadejdzie moment dośrodkowania. Vilanova po potwierdzeniu transferu oznajmił, że atak Neymar - Messi - Iniesta wydaje się piekielnie mocny. Mag z Barcelony odrobinę jednak przesadził. Albo UEFA pozwoli 'Blaugranie' zagrać w dwunastu, albo nie mają w tym układzie napastnika. Wyborna idea.
Nie wiadomo czy Cruyff pomyślał podobnie, gdy oznajmił, że warto się zastanowić nad sprzedażą Messiego. Znany miłośnik golfa lubi wzbudzać kontrowersje. I krytykować. Tym bardziej, że na wszystko od lat patrzy z boku i jakiej głupoty by nie palnął, zawsze znajdzie się tłum obrońców krzyczących, żeby nie krytykować legendy. Tyle, że tu po części miał rację. Duet Neymar - Messi w teorii nie ma prawa istnieć. Brazylijczyk jest co prawda młody, w Europie jeszcze nie grał, ale trudno liczyć, że zmieni swoje przyzwyczajenia. Ma 21 lat, ponad 250 spotkań w dorobku a CV Puchar Konfederacji i Copa Libertadores. Może pójdzie do fryzjera, dorzuci jeszcze ze trzy diamenty, ale styl zostanie. Zbyt wiele na nim zarabia. 'Nowy Pele' twierdzi, że cały sezon z Cristiano Ronaldo wydaje się mniej ekscytującą perspektywą aniżeli szansa rozegrania jednego spotkania z Argentyńczykiem. Może mieć rację. Wystarczy rzut wolny.Z dwudziestu metrów. Z lewej strony pola karnego. I emocje gwarantowane.
Chociaż przesądzać trudno. Romario znalazł kiedyś wspólny język i ze Stoichkovem, i z Bebeto. Scolari potrafił utrzymać w ryzach trio Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho, Zidane nauczył się dzielić piłką z Figo, Klinsmannowi zdarzyło się rozegrać kilka udanych spotkań w reprezentacji z Matthausem, a wewnętrzna rywalizacja Puskasa z Di Stefano skończyła się siedmioma bramkami w siatce Eintrachtu, kończącymi niezwykłą serię pięciu kolejnych zwycięstw w Pucharze Mistrzów. Cuda się zdarzają. A wszystkim kibicom Barcelony należy się kilka dodatkowych słów otuchy. Nie taki drogi Neymar, żeby Messi odchodził.

Potwierdzenie jego transferu do Barcelony przyjęto jednoznacznie. 'Duma Katalonii' jednym posunięciem kolejny raz poszybowała w przestworza i pozbawiła resztę zespołów jakichkolwiek szans na skuteczną rywalizację. Wyścig po Mistrzostwo Hiszpanii nim się rozpoczął, właściwie się skończył. Real popełnił falsart, zamiast skupować najcenniejsze egzemplarze piłkarzy z reszty Europy, niczym niedzielny grzybiarz ruszył na poszukiwania trenera, nie mając pojęcia gdzie takowego znaleźć, a reszta ligi, jak była, tak jest smutna, biedna i stale zmagająca się z kryzysem. Liga Mistrzów? Trofeum można już grawerować, konkurencja została w blokach startowych. I tylko Johann Cruyff mimochodem rzucił, że Neymar do Messiego pasuje niespecjalnie, ale kto przejmowałby się marudzeniem sfrustrowanego emeryta?

>>>Czytaj więcej o transferach 2013 na gwizdek24!

W tej ogólnej atmosferze katalońskiego entuzjazmu pozostaje właściwie tylko jedno pytanie: a może dziadek z Holandii ma rację? Styl Barcelony jest bowiem powszechnie znany. Na tyle, że reprezentacja oparta na siedmiu zawodnikach 'Blaugrany' została przed chwilą rozjechana przez, pędzącą z impetem godnym dobrze naoliwionego Simsona, reprezentację Brazylii. Jose Mourinho gnębił Katalończyków wystawiając pierwszy skład, rezerwy, a nawet Moratę na lewym skrzydle. Bayern Monachium w boksie ryzykowałby dyskwalifikacją. Nokautował w półfinałowym starciu Ligi Mistrzów już w Monachium, na Camp Nou kopał nieprzytomnego. Zarazem filozofia gry to podstawa istnienia klubu. Każdego można zastąpić, stategii gry już nie bardzo. Guardiola odszedł, bo szukał alternatywy i odbił się od ściany. Vilanova jest konserwatywny, więc został, mimo że może się podpisać jako reżyser olbrzymiej kompromitacji. Gwarantuje ciągłość. Jakakolwiek by ona nie była.

Jak w tym wszystkim odnajdzie się Neymar? W teorii - znakomicie. Barcelona potrzebowała dynamiki na skrzydłach i Brazylijczyk ją gwarantuje. Niejeden kibic na trybunach Maracany przyglądał się grze Neymara z bliższej odległości, aniżeli pilnujący go Arbeloa, spóźniony w kryciu jak pośpieszny z Krakowa do Warszawy. Potrafi wszystko, ale zarazem uwielbia to pokazywać. Egocentryk to za małe słowo. W Santosie prawo wykonywania karnych wywalczył sobie siłą, przy okazji zwalniając trenera. Mając więcej siły w nogach, najpewniej wykonywałby wolne nawet z własnej połowy. A nuż się uda. Jeden taki w Katalonii już był. Kosztował fortunę, pograł rok, zajmował strefę boiska przypisaną Messiemu i wyleciał na wypożyczenie do Mediolanu.

To nie jest przypadek, że w Katalonii większość piłkarzy ofensywnych obniża poziom. Ibrahimovic, Villa [wszystkiego kontuzją tłumaczyć się nie da], Sanchez czy Fabregas. Drużyna kręci się wokół Messiego i kto nie chce się do tego przyporządkować, odpada. Argentyńczyk strzela, podaje i decyduje o kolejnych akcjach. Strefa od 30 metra do bramki przeciwnika należy do niego. Osławiona tiki - taka to styl wymyślony pod największego asa drużyny. 'Klepanie' w do momentu, gdy czterokrotny zdobywca Złotej Piłki znajdzie lukę i da sygnał do ataku. Wyjmujemy z tej układanki Argentyńczyka i dostajemy reprezentację Hiszpanii. Polotem dorównującą zmaganiom wędkarzy.

>>>Co sądzi o transferze Neymara do Barcelony Mariusz Piekarski? Czytaj na gwizdek24!

Neymar postawi to wszystko na głowie. Trudno wyobrazić sobie byłego piłkarza Santosu akceptującego ślamazarne tempo gry, jeszcze ciężej uwierzyć, że w kluczowym momencie odda piłkę Messiemu i potulnie ruszy w pole karne czychać na ewentualną dobitkę. Komicznie może wyglądać moment, gdy zbaraniałym Katalończykom przyjdzie przyglądać się fikuśnym zwodom Brazylijczyka na skrzydle, a nawet zabawniej, gdy szarża się powiedzie i nadejdzie moment dośrodkowania. Vilanova po potwierdzeniu transferu oznajmił, że atak Neymar - Messi - Iniesta wydaje się piekielnie mocny. Mag z Barcelony odrobinę jednak przesadził. Albo UEFA pozwoli 'Blaugranie' zagrać w dwunastu, albo nie mają w tym układzie napastnika. Wyborna idea.

Nie wiadomo czy Cruyff pomyślał podobnie, gdy oznajmił, że warto się zastanowić nad sprzedażą Messiego. Znany miłośnik golfa lubi wzbudzać kontrowersje. I krytykować. Tym bardziej, że na wszystko od lat patrzy z boku i jakiej głupoty by nie palnął, zawsze znajdzie się tłum obrońców krzyczących, żeby nie krytykować legendy. Tyle, że tu po części miał rację. Duet Neymar - Messi w teorii nie ma prawa istnieć. Brazylijczyk jest co prawda młody, w Europie jeszcze nie grał, ale trudno liczyć, że zmieni swoje przyzwyczajenia. Ma 21 lat, ponad 250 spotkań w dorobku, a w CV Puchar Konfederacji i Copa Libertadores. Może pójdzie do fryzjera, dorzuci jeszcze ze trzy diamenty, ale styl zostanie. Zbyt wiele na nim zarabia. 'Nowy Pele' twierdzi, że cały sezon z Cristiano Ronaldo wydaje się mniej ekscytującą perspektywą aniżeli szansa rozegrania jednego spotkania z Argentyńczykiem. Może mieć rację. Wystarczy rzut wolny.Z dwudziestu metrów. Z lewej strony pola karnego. I emocje gwarantowane.

>>>Czytaj o Pucharze Konfederacji na gwizdek24!

Chociaż przesądzać trudno. Romario znalazł kiedyś wspólny język i ze Stoichkovem, i z Bebeto. Scolari potrafił utrzymać w ryzach trio Ronaldo, Rivaldo, Ronaldinho, Zidane nauczył się dzielić piłką z Figo, Klinsmannowi zdarzyło się rozegrać kilka udanych spotkań w reprezentacji z Matthausem, a wewnętrzna rywalizacja Puskasa z Di Stefano skończyła się siedmioma bramkami w siatce Eintrachtu, kończącymi niezwykłą serię pięciu kolejnych zwycięstw w Pucharze Mistrzów. Cuda się zdarzają. A wszystkim kibicom Barcelony należy się kilka dodatkowych słów otuchy. Nie taki drogi Neymar, żeby Messi odchodził.

Najnowsze